Jak chcesz możesz zrezygnować i nikogo to nie będzie obchodziło. Ale będziesz o tym pamiętał do końca twoich dni ~ John Collins (zalożyciel Ironman)

Cały przebieg i rehabilitacja

Tak już bywa, że ciężko wszystko zaplanować i przewidzieć a już na pewno nie kontuzję. Na początku marca 2015 roku będąc na nartach na Kasprowym kończąc już skręt, zupełnie bez przyczyny coś strzeliło w lewym kolanie, coś się wygięło i już wiedziałem, że będzie źle. Było już niedaleko do wyciągu więc udało się jeszcze zjechać o własnych siłach. Niestety weekend narciarski był skończony a po tygodniu okazało się, że nie tylko weekend a praktycznie przez cały rok mogę sobie wybić sport z głowy. Można oczywiście teraz rozpocząć dyskusje czym to było spowodowane: prędkością – na pewno nie, rozgrzaniem – to już była 3 godzina jazdy więc chyba też nie, źle przygotowana trasa – była piękna pogoda itd, itp. a może po prostu tak musiało się wydarzyć i już – tak mi widocznie było pisane. Dla tych co się zastanawiają, w którym dokładnie momencie to się stało informuje, że kończyłem robić skręt (funcurving) w prawo czyli całe obciążenie było na górnej narcie (narta wewnętrzna) a lewa, która „strzeliła” była nie obciążona – prędkości praktycznie nie było.

Zerwałem więzadło krzyżowe przednie (ACL) i konieczna była operacja!!! Szczęście w nieszczęściu, że nic więcej nie uszkodziłem (co jest rzadkością w takich przypadkach) a więzadło urwało się przy samej kości udowej co umożliwiło zastosowanie w miarę nowej techniki rekonstrukcji – Internal Bracing.
Jakiś czas temu ACL-a zerwał Kuba Błaszczykowski i o ile wiem to po 12 tygodniach od rekonstrukcji pozwolono mu dopiero truchtać po boisku. Jak widać o startach w tym roku nie miałem co myśleć. Ze łzami w oczach musiałem się pozbyć kartki ze wszystkimi zaplanowanymi startami na ten rok, która dumnie wisiała na lodówce. Zastąpiłem ją wykazem godzin z rehabilitacją.

Poniżej zamieszczam dokładny i szczegółowy opis mojej historii z kontuzją, którą na bieżąco uzupełniam

HISTORIA MOJEJ KONTUZJI

Kiedy: 2015/03/07
Co: zerwanie więzadła krzyżowego – ACL – lewa noga
Rodzaj operacji: Rekonstrukcja więzadła metodą ACL Internal Bracing
Gdzie i kto operował: Lekmed Warszawa – Dr. Słynarski
Rehabilitacja: Joanna Jaczewska – Lekmed klinika – ul. Świetlików 3, Warszawa
Wiek: 43 lata, waga 87kg, wzrost 182 cm

Zaraz po kontuzji szukałem w necie dokładnego opisu leczenia i niestety mało jest takich relacji dlatego postanowiłem opisać jak przebiegało moje leczenie po zerwaniu więzadła – ACL. Może to komuś się przyda, może kogoś zmotywuje lub podniesie na duchu :).

2015/03/07 – Wizyta na Kasprowym okazała się zgubna – około południa pod koniec skrętu i przy minimalnej prędkości coś delikatnie podbiło nartę i usłyszałem tylko strzał w kolanie.

2015/03/09 – wizyta w Caroline Medical Center (dr Lech Karwicki) – zrobiłem RTG (było OK) , ale podczas wizyty lekarz zrobił punkcje i ściągnął prawie 60 ml krwi (taki wewnętrzny krwiaczek) – wiadomo już, że krew nie wzięła się znikąd. Orteza, kule i zapisanie na rezonans.

2015/03/11 – Wykonanie rezonansu w Carolinie, od radiologa, który brał udział w badaniu udało mi się uzyskać info, że więzadło krzyżowe jest zerwane, ale widział gorsze i wg niego jest szansa, że się zrośnie, ale to jest do decyzji ortopedy.

2015/03/18 – Czas na wyrok – pierwsza wizyta o 9.30 u dr. Karwickiego. Najpierw punkcja i znowu krew, ale tym razem około 30 ml co jest nieźle – z resztą organizm sobie poradzi. Teraz zaczęliśmy omawianie 19 punktów w opisie rezonansu – trwało to 40 minut (bardzo rzeczowe omówienie). Wg lekarza poza wieloma obrzękami mam zerwane więzadło krzyżowe na wysokości kości udowej (czyli oderwało się od kości) i dodatkowo lekko uszkodzoną łąkotkę (ale to nie problem). Jest szansa (50/50), że więzadło się naprawi samo ale to będzie wiadomo kiedy zrobimy drugi rezonans (około 5 tyg. od urazu) – do tej pory orteza, kule i leki przeciw zakrzepowe (taki małe zastrzyki w brzuch). Dodatkowo mój przypadek skonsultuje z dr Śmigielskim (taki guru od ortopedii) i oddzwoni do mnie. Wizyta choć droga to bardzo rzetelna i rzeczowa.

Teraz już wiem, że więzadło nigdy samo się nie zrośnie, ale jeszcze wtedy ślepo w to wierzyłem.

O 13.00 wizyta u drugiego lekarza – tym razem na drugą konsultację (tak na wszelki wypadek) poszedłem do dr Mioduszewskiego (też podobno guru od ortopedii) z Ortopediki. Wizyta była szybka (około 10 min) – lekarz szybko skupił się na obrazie z rezonansu. Stwierdził, że mam zerwane więzadło, ale jak to ujął „całkiem dobrze się zerwało”, ale nie zauważył już pękniętej łąkotki (dziwne). Zbadał nogę i stwierdził, że nic się samo nie zrośnie, natychmiast rezygnujemy z ortezy i rozpoczynamy rehabilitację a za tydzień zaprasza na zabieg tzw „internal bracing” (kolokwialnie mówiąc przybicie do kości oderwanego więzadła i zabezpieczenie go specjalną taśmą). Zabieg wyceniłem u dyr. medycznej – oj było drogo!. Wizyta nie budziła zaufania a dodatkowo opinia była całkowicie odmienna od tej uzyskanej wcześniej, więc postanowiłem kontynuować leczenie w Carolinie i poradzić się jeszcze kogoś – nie ma nic gorszego w takiej sytuacji jak uzyskać dwie przeciwstawne opinie.

2015/03/25 – postanowiłem jeszcze skonsultować się z dr. Słynarskim  – zapisałem się już wcześniej na wizytę, ale wolne miejsce było dopiero za prawie dwa miesiące. Okazało się jednak, że w między czasie ktoś zrezygnował i wskoczyłem na jego miejsce :). Raczej nic to nie zmieni, ale zawsze będę miał możliwość wyceny zabiegu. Może będzie taniej niż w Carolinie :). Przemiły lekarz – wszystko dokładnie wytłumaczył i co ciekawe postawił podobną diagnozę jak dr. Mioduszewski. Praktycznie przekonał mnie do zabiegu „internal bracing”. Postanowiłem ochłonąć i dać odpowiedź następnego dnia.
Liczyłem jeszcze na ewentualny telefon z Caroliny, ale okazało się, że nie są tak solidni jak mi się wydawało i telefon informujący o efektach konsultacji z dr Śmigielskim nigdy nie zadzwonił.

2015/03/26 – trzeba komuś zaufać więc decyzja podjęta – zabieg u dr. Słynarskiego wyznaczony na 2 kwietnia, teraz szybka rehabilitacja i trochę badań do wykonania.

2015/03/27 – pobranie krwi, RTG klatki i tym podobne fajne badania

2015/03/26 – pierwsza rehabilitacja (trwała 2,5 h)– pozbywamy się ortezy. Dostaje zestaw 10 ćwiczeń  jakie mam wykonywać w domu – cel to osiągnięcie maksymalnego zgięcia i przywrócenie mięśni (jakbym trzymał się zaleceń Caroliny i był w ortezie przez 5 tyg. to chyba pozbawiłbym się całkowicie mięśni w tej nodze).

2015/03/31 – druga rehabilitacja – jest coraz lepiej, zgięcie idealne (praca w domu przyniosła efekty) i pracujemy nad mięśniami.

2015/04/02 – Nadszedł czas operacji – okazało się, że strach ma wielkie oczy i najgorszą rzeczą było założenie wenflona :). Sama operacja trwała około 40 minut, ale razem z wszystkimi przygotowaniami, znieczuleniem itp. zajęło to niecałe 2 godziny. Po operacji czułem się świetnie a wieczorem o kulach nawet udałem się do toalety 🙂

2015/04/03 – wizyta rehabilitanta w szpitalu, który poświęcił mi chyba ponad godzinę odpowiadając na wszystkie pytania – po długiej dyskusji była nauka chodzenia 🙂 Dostałem zestaw ćwiczeń do domu a w południe byłem już w samochodzie (oczywiście jako pasażer).

 

Kilka przydatnych uwag dla tych co wychodzą ze szpitala i takich info nie uzyskali:
– na chłodzenie nogi najlepsze są mrożone warzywa z supermarketu 🙂 tanie, długo trzymają zimno a jak kupimy np. groszek to fajnie układają się wokół kolana – gele są fajne ale po paru minutach się nagrzewają.
– aby zabezpieczyć rany po zabiegu podczas kąpieli owiń kolano folią spożywczą – skutecznie ochroni rany przed kontaktem z wodą

2015/04/07 – wizyta w szpitalu i kontrola u dr. Słynarskiego. Jak zwykle miło i sympatycznie – wszystko się pięknie goi 🙂 Była również zmiana opatrunku.

2015/04/08 – Pierwsza rehabilitacja po operacji – ćwiczenia, pole magnetyczne itp. – wszystko prawie 4h! Ci rehabilitanci są niesamowici – ludzie z pasją i z uśmiechem na twarzy wykonujący swój ulubiony zawód. Pani Asia twierdzi, że mój stan jest rewelacyjny i na pewno wcześniejsze treningi miały na to wielki wpływ – dzięki coach 🙂 W tym dniu udało mi się uzyskać 110 stopni zgięcia i przemaszerować bez kul i ortezy kilka razy po sali rehabilitacyjnej 🙂

Rehabilitacja trwa 3 razy w tygodniu (średnio około 3-4 godzin podczas wizyty) w Lekmedzie a w pozostałe dni w domu (około 2 godziny dziennie) co daje około 17 godzin ćwiczeń tygodniowo. To więcej niż trenowałem przed kontuzją 🙂

Dla tych co niewiedzą jak można przekształcić własny pokój w „sale rehabilitacyjną” podaje szybki przepis: karimata, piłka (najlepiej dwie) i guma treningowa (może być pas z kimona czy judogi) na początek wystarczą – wszystko można kupić w supermarkecie za niecałe 100 zł :). Do tego potrzebne jeszcze wiadro chęci połączonej z motywacją i można robić sumiennie wszystkie zadane do domu ćwiczenia. Nie ma tłumaczenia, że nie ma miejsca i nie ma sprzętu – do roboty!

Dodatkowo polecam używanie stopera aby wszystkie powtórzenia trwały tyle samo. Przy zwykłym odliczaniu ostatnie powtórzenia są o wiele krótsze (odliczana sekunda jest duuużo krótsza od sekundy zegarowej) od tych pierwszych a przecież nie o ilość tutaj dbamy.

2015/04/13 – ważna data, ponieważ udało się pierwszy raz wejść na rower. Nie był to może Tour de France, ale 10 minut pedałowałem. Był lekki ból przy zgięciu, ale dało się wytrzymać. Dodatkowo mija ból przy wyproście więc efekty powrotu do zdrowia są mega widoczne 🙂

2015/04/14 – Wizyta u dr. Słynarskiego. Zmiana opatrunku i fachowe zerknięcie na nogę – kolano doktorowi się bardzo podoba i zalecił zmianę ortezy na taką, która umożliwi mi zginanie nogi (obecnie mam ze stałym zgięciem 10 stopni, którą dostałem w Carolinie) i chodzenie bez kuli. Nowa orteza jak Mercedes i niestety tyle też kosztuje :(, ale faktycznie różnica jest kolosalna i nogę można swobodnie zginać, ale chroni przed skręceniem kolana. Noga wygląda trochę jak połączenie terminatora i Ironmana, więc jest nieźle 🙂

2015/04/18 – Wizyta w Lekmedzie i pożegnanie się ze szwami 🙂 od jutra nareszcie mogę zamienić wannę (wymaga to sporo ekwilibrystyki aby nie zamoczyć kolana podczas kąpieli) na prysznic.

2015/04/20 – zadzwonił telefon z Caroliny!!! Miła Pani chciała mnie umówić na operację, ale trochę zapomniała, że cały czas czekam na telefon w sprawie efektu konsultacji – nie wiedziałem czy mam płakać czy się śmiać 🙂 – no cóż poziom bardzo zbliżony do NFZ-u. Nie omieszkałem Pani opowiedzieć ze szczegółami jak bardzo są „słowni i profesjonalni”.

2015/04/21 – Trenażer wypożyczony i zamontowany w pokoju – udało się 20 minut pokręcić na własnej szosówce :). Mam zgodę na 2 x 20 minut więc będę się tego trzymał.

2015/04/23 – Dzisiaj mija trzy tygodnie od operacji i chyba nadszedł czas aby zrobić krótkie podsumowanie tego okresu.

– Ilość dni bez rehabilitacji = 0 czyli frekwencja 100% – codzienna walka z wyprostem i zgięciem 🙂 – prawie 50 godzin rehabilitacji już mam za sobą

– Motywacja do ćwiczeń – 100%

Teraz może krótko o tych co mnie leczą i o mnie dbają:

– Lekmed szpital z dr Słynarskim na czele – rewelacyjna obsługa, mega fachowo i sympatycznie – pracują tam naprawdę fajni ludzie. Można udawać, że jest się sympatycznym, miłym i opiekuńczym człowiekiem, ale tutaj personel po prostu taki jest .

– Lekmed klinika (rehabilitacja) – nie ma słów aby opisać profesjonalizm, zaangażowanie i fachowość rehabilitantów a w szczególności oczywiście Pani Asi, której jestem pacjentem 🙂 Gdyby nie ona tego wpisu na pewno by dzisiaj nie było bo nie było by co podsumowywać .

 TAK WYGLĄDA DZISIAJ MOJE KOLANKO 🙂

           TAKI MAM WYPROST                                 TAKIE MAM ZGIĘCIE

    

To wszystko zasługa Pani Asi – bardzo dziękuje 🙂 i troszkę pewnie dzięki ćwiczeniom w domu 😉

PAMIĘTAJ!!!

Zrobienie większej ilości powtórzeń lub dodatkowych ćwiczeń (nie zalecanych przez rehabilitanta w danym okresie) nic nie przyśpieszy a tylko pogorszy sprawę (możesz  przeciążyć kolano).

 Chcesz szybciej dojść do pełnej sprawności nie dyskutuj, nie analizuj, tylko rób to co ci zaleci twój lekarz lub rehabilitant. Albo wierzysz w swojego fizjoterapeutę i robisz dokładnie to ci zaleci albo po prostu idź do innego. Zaufanie i solidność wykonywanych ćwiczeń ma tutaj kolosalny wpływ na efekt końcowy (jak widać na fotkach).

2015/04/27 – Odbył się oficjalny pomiar zgięcia – mam 120 stopni co jest bardzo dobrym wynikiem. Trochę gorzej jest z wyprostem dlatego na nim będzie teraz skupiona uwaga. Dostałem dodatkowe ćwiczenia do domu co zaowocowało nieznacznym powiększeniem mojego „zestawu młodego rehabilitanta”. Do niektórych ćwiczeń niezbędna jest pomoc rodziny, na którą jak widać mogę zawsze liczyć 🙂

2015/04/29 – ważny dzień gdyż padła decyzja o pozbyciu się ortezy!!!. Zadanie na długi weekend to nauczyć się poprawnie chodzić i nie kuleć!

2015/05/02 – Niestety taki dzień w końcu musiał nadejść 🙁 Maratończycy mówią na to „ściana” czyli ciało mówi „NIE”, głowa mówi „NIE” czyli całkowita niechęć i chyba już też lekkie zmęczenie materiału. Trochę mi zajęło zanim rozpocząłem ćwiczenia (ściana, ścianą a rehabilitacja musi być). Wszystko jednak się zmieniło podczas ćwiczenia ze zginaniem nogi – nie wiadomo dlaczego pojawiło się mega zgięcie (było bankowo 130 stopni) – widząc to motywacja i chęci natychmiast wróciły, na twarzy zagościł bananik, a ściana runęła jak domek z kart  🙂

 Kilka fotek z rehabilitacji podczas długiego weekendu 🙂

2015/05/04 – Jednak miałem rację, że zgięcie się poprawiło – na oficjalnej miarce ukazał się kąt 128 stopni 🙂

2015/05/06 – Oj ciężko było – w tym dniu miałem chyba najbardziej zmęczone kolano . Nie wiadomo dokładnie dlaczego, ale poziom zmęczenia stawu podczas rehabilitacji był około 8 (w skali 1-10). Nawet wieczorem jeszcze dodatkowo chłodzenie było grane.

2015/05/07 – Po wczorajszym dniu kolanko było jeszcze odczuwalne. Chyba dobrze się wszystko poskładało bo dzisiejszy dzień był dodatkowo mocno wypełniony i postanowiłem pierwszy raz odpuścić całkowicie ćwiczenia. Późnym wieczorem miałem nawet czas na rower, ale postanowiłem jednak dać odpocząć mojej kończynie 🙂

Aby nie był to tak próżny dzień postanowiłem zrobić trochę pomiarów – powinienem je robić od początku, ale proszę wybaczyć w końcu jest to moja pierwsza taka relacja. Dodatkowo postanowiłem opisać odczuwalny ból (też to powinienem pisać wcześniej) oraz wszelkie inne formy dyskomfortu:

POMIARY

Udo – pomiar zrobiony około 11 cm nad rzepką
Lewe – 47 cm, Prawe – 55 cm
Łydka – pomiar zrobiony około 10 cm pod rzepką
Lewa – 40 cm, Prawa – 41 cm

Optycznie lewa łydka jest dużo mniejsza, ale miarka wyraźnie wskazuje co innego (pomiar został zrobiony kilka razy centymetrem krawieckim). Dysproporcja w udzie jest straszna 🙁

ODCZUWALNE BÓLE i DOLEGLIWOŚCI

– Rano po wstaniu ból odczuwalny jest po lewej stronie pod kolanem – może bardziej niż bólem powinienem nazwać  to  przykurczem (choć trochę też boli). Po rozchodzeniu jest dużo lepiej

– czasami boli (kuje) rzepka

– Jedyny ból, który jest ze mną od początku (choć stopniowo zmniejsza się jego intensywność) to po prawej stronie kolana (na wysokości rzepki). Często pojawia się jak leżę i nieodpowiednio ułożę nogę.

– Po dłuższym (wystarczy niecała godzinka) siedzeniu przy biurko ból pojawia się w dolnej części kolana po lewej stronie i pojawia się w tym miejscu sztywnienie (przykurcz) nogi. Od razu zaczynam bardziej kuleć. Też wymaga to rozchodzenia.

– Podczas siedzenia przy biurko czuję spory dyskomfort – wrażenie jest takie jakby krew nie dopływała do nogi. Często muszę zmieniać pozycję nogi.
– Przy próbie wyprostu stojąc, boli pod kolanem po lewej stronie

Szkoda, że nie opisywałem wcześniej poziomu bólu i wszelkich dolegliwości, ale nie ma co rozpaczać nad rozlanym mlekiem. Innych bóli wcześniej nie miałem jedynie intensywność tych opisanych była znacznie większa na początku.

2015/05/12 – zbliża się koniec szóstego tygodnia 🙂 wg Pani Asi od tego momentu wprowadzone będą nowe ciekawe ćwiczenia. Nareszcie bo te już się troszkę znudziły 🙂 Spotkanie z basenem też już się zbliża wielkimi krokami.

2015/05/15 – minęło już 6 tygodniu od rekonstrukcji i nadszedł czas na wizytę kontrolną u dr. Słynarskiego. Sympatycznie jak zwykle, ale wizyta nie pozbawiła mnie obawy i czarnych myśli „co będzie jak się nie zrośnie…” – z pewnością rozwiążę to rezonans, na który doktor wystawił mi skierowanie  – niniejszym informuje, że na początku lipca będę pijany – nie wiem tylko jeszcze czy z radości czy z żalu :). Ogólnie kolano się podobało no może poza wyprostem przy którym pokręcił lekko nosem (a za super zgięcie nie pochwalił – buuuuu). Reasumując wszystko się goi i jedynie co teraz potrzebne to czas. Dodatkowo dostałem info, że z basenem muszę się jeszcze wstrzymać bo mam za słabe mięśnie czworogłowe – zapomniałem się spytać czy mogę jednak chodzić na basen i ćwiczyć jedynie ręce. Pani Asia nie była zadowolona z kręcenia doktorskim nosem i w efekcie „katowaliśmy” nogę ponad 4 godziny 🙂 Dodatkowo dostałem jedno nowe ćwiczenie do domu i zwiększenie ilości powtórzeń w innych ćwiczeniach. Muszę pomyśleć o zamontowaniu TV do mojej domowej Sali rehabilitacyjnej 😀

2015/05/16 – zgodnie z zaleceniem będę sobie robił jeden dzień w tygodniu wolny od rehabilitacji – tym razem wypadło na sobotę 🙂

2015/05/18 – wyprost jest coraz lepszy, ale wraz z nim pojawia się delikatne strzelanie w kolanie. Wyczuwalne jest w dolnej części po lewej stronie, ale może to być tylko złudzenie. Strzelanie pojawia się głównie podczas pełnego wyprostu, wykonując takie ćwiczenia jak chodzenie po linii stopa za stopą (podczas stawiania od pięty chorej nogi), uciskanie piłki (pod kolanem) przy pełnym wyproście. Mam nadzieje, że to nic niepokojącego.

2015/05/21 – Najważniejsze są sprawy wagi państwowej, ale nikt mi nie powie, że podczas oglądania debaty prezydenckiej nie można wykonać zaplanowanych ćwiczeń.  Troska o nasze Państwo nie jest wytłumaczeniem, że nie dbamy o naszą rehabilitację 🙂

 

2015/05/21 – Dostałem od Pani Asi następne ćwiczenie do domu – „unoszenie bioder”. Było dzisiaj również poszukiwanie przyczyny mojego „pykania” i wam wrażenie, że „pykanie” nasila się wraz z polepszaniem wyprostu. Pani Asia twierdzi, że to kwestia ścięgien i chyba już wie gdzie dokładnie 🙂

2015/05/23 – Miał być jeden dzień wolny w tygodniu więc w sobotę nóżka odpoczywała 🙂

2015/05/24 – Tak wyglądają niedzielne „rodzinne robaki”

2015/05/28 – ze względu na nieobecność Pani Asi poszedłem dzisiaj w zastępstwie na rehabilitację do Pani Kasi. Tak jak się można było spodziewać było przemiło i sympatycznie, a że Asia przekazała wszystkie informacje o mnie to mogliśmy się wziąć od razu do roboty. W efekcie spędziłem na rehabilitacji prawie 5 godzin (co jest moim aktualnym rekordem) i nawet załapałem się na masaż u Ani (praktykantka, która czasami pomaga dziewczynom) – według niej mam nawet rozluźnione mięśnie więc fajna informacja. Na koniec było jeszcze rolowanie wałkiem uda czego efekt odczułem następnego dnia 🙂

2015/05/29 – po wczorajszych 5 godzinach należał się dzień wolny

Zapomniałem jeszcze wspomnieć o czymś z czego korzystam  – na facebooku założona jest grupa, do której należą sami „kolanowcy” a jest ich już tam ponad 4000 więc spora grupa ludzi z tymi samymi problemami. Aby było jasne jestem zdecydowanym przeciwnikiem leczenia się przez internet, ale czasem można tam wyczytać fajne informacje, można kogoś wspomóc dobrym słowem lub coś podpowiedzieć. Wszyscy tam mają podobne problemy i warto się wzajemnie wspierać. Ogólnie bardzo fajna sprawa i zdecydowanie polecam.

Grupa nazywa się „Kolano, łąkotka, więzadło, ACL, rekonstrukcja …” więc wystarczy na fejsie wpisać w wyszukiwarkę i na pewno ją znajdziecie.

2015/06/01 – W czwartek minie już 9 tydzień od rekonstrukcji i tak prawdę mówiąc nawet nie wiem kiedy to zleciało. Warto opisać dzisiejszy dzień bo sporo się pozmieniało 🙂 Zacznę chyba od zakupów – moja sala rehabilitacyjna powiększyła się o dużą piłkę (65 cm), którą zakupiła mi moja kochana żonka w super markecie za 30 zł (nie musi być firmowa z certyfikatami za 100 zł). Dodatkowo w tym tygodniu będę szczęśliwym posiadaczem beretu. Dla tych co nie wiedzą, nie mówię o moherowym berecie, lecz o takim dmuchanym do treningu stabilizacji :D. W przyszłym tygodniu będę miał również wałek więc będę mógł codziennie masować moje wiotkie mięśnie.

Dosyć już o tych zakupach czas popisać o czynach – dzisiaj Asia wprowadziła sporo zmian i tak: po pierwsze od przyszłego tygodnia mam przychodzić tylko dwa razy w tygodniu – chyba już mnie nie lubi ;), w tygodniu mają być dwa dni przerwy a w pozostałe dni oczywiście ćwiczenia w domu. Tutaj też nastąpiło sporo zmian a mianowicie Asia zweryfikowała wszystkie ćwiczenia jakie miałem na liście i dokonała sporo modyfikacji (ma to też związek z nowymi zakupami do mojej sali rehabilitacyjnej) co w efekcie poskutkowało zupełnie nowym zestawem ćwiczeń.

P.S. – Wszystkiego dobrego dla Wszystkich dzieci 🙂

2015/06/03 – było fajnie, ponieważ zaczęliśmy ćwiczenia dynamiczne. Były skoki przy leżącej drabince, bieg na trampolinie i inne fajne atrakcje. Nareszcie widać, że idziemy (a czasami już biegniemy) do przodu i efekty są bardzo widoczne.

2015/06/06 – Mamy dzisiaj finał ligi mistrzów BARCELONA – JUVENTUS co nie zmienia faktów, że ćwiczenia muszą być zrobione 🙂 Można przenieść wszystko do pokoju gdzie jest TV i podziwiać geniuszy footballu np. podczas rozciągania „V” 🙂

P.S. Barca wygrała 3:1

W tym tygodniu wolne zrobiłem sobie we wtorek i czwartek czyli po rehabilitacji u Asi.

2015/06/08 – Miałem sporo spraw osobistych i byłem niestety zmuszony przełożyć ćwiczenia z Asią na piątek (muszą być dwa razy w tygodniu więc ilościowo jest OK). Czekały mnie więc ćwiczenia w domu, ale wieczorem miałem totalny brak energii. Strasznie mi się nie chciało, jęczałem, marudziłem i w efekcie…     …poszedłem ćwiczyć 🙂 . Okazuje się, że nie sztuką jest zrobić ćwiczenia lecz sztuką jest wstać z kanapy by je zacząć. Po pierwszym ćwiczeniu niechęć zniknęła i reszta poszła superowo.

Warto jeszcze wspomnieć o moim pykaniu (strzelaniu) pod kolanem, które ostatnio jest nie wyczuwalne. Mogą być tego dwa powody – wyprost mi się nie polepszył (pykało tylko przy maksymalnie możliwym wyproście) albo tak jak Asia mówiła, że to po prostu przejdzie. W pierwszą opcję wątpię więc jak widać diagnoza Asi była słuszna 🙂 .

2015/06/11 – Dzisiaj wolne, ale za to od wczoraj jestem szczęśliwym posiadaczem beretu rehabilitacyjnego. Moja sala rehabilitacyjna to już pełna profeska 🙂

2015/06/12 – dosyć ważny dzień bo Asia stwierdziła, że prawdopodobnie mój wniosek o wyjście na basen zostanie rozpatrzony pozytywnie 🙂 HURRRRAAA!!! – w przyszłym tygodniu do zobaczenia na basenie.

2015/06/13 – Po wczorajszej wizycie u Asi dzisiaj przepisowy dzień wolny – wszystko zgodnie z regulaminem 🙂

2015/06/15 – Oj działo się działo 🙂 Po pierwsze jest zgoda na basen pod warunkiem, że nie będę pływał żabką, robił częste przerwy i na początku się oszczędzał. Wszystko do wykonania więc w środę będę nareszcie mógł normalnie potrenować z klubem (nie pamiętam czy wcześniej wspominałem gdzie trenuje, więc już podaję – TRICLUB)

Ze względu na to, iż mamy już 11 tydzień po rekonstrukcji Asia zarządziła większe ciężary i tak były przysiady i steper z kamizelką obciążeniową i hantlami, ćwiczenia nóg z maksymalnym obciążeniem na kostkach i tego typu fajne rzeczy 🙂 Muszę przyznać, że pod koniec byłem leciutko wyczerpany.

Z negatywnych rzeczy to, że dzisiaj ostro bolały mnie zginacze po lewej stronie (zwłaszcza po kilkuminutowym siedzeniu) i podczas wyprostu (głównie stojąc) był spory ból między zginaczami. Trochę już mam dosyć tych zginaczy 🙁

2015/06/17 – dzisiaj regulaminowy dzień wolny od ćwiczeń, ale nie od BASENU!!!. O godzinie 20.00 mogłem w końcu popływać z klubem i nawet z tej ekscytacji przyszedłem o 40 minut wcześniej 🙂 Czekając na innych nie próżnowałem – trochę się rozgrzałem i z 10 minut spacerowałem po brodziku aby przyzwyczaić nogę do wody. Całe pływanie bardzo bezpieczne – wykonane z ósemką między nogami aby zablokować ruch nóg. W efekcie nogi chodziły bardzo delikatnie a cały ciężar płynięcia spadł na ręce. W takiej konfiguracji udało się zrobić 1800 metrów – było czadowo 🙂

2015/06/20 – Wczorajsza rehabilitacja dała mi w kość (a może raczej w kolano). Przez cały dzień czułem zginacze i rzepkę – na szczęście dzisiaj był dzień wolny od ćwiczeń więc był czas na regenerację nóżki.

2015/06/22 – Dzisiaj na rehabilitacji piękna uroczystość – Jagoda (najmłodszy pacjent kliniki) obchodzi dzisiaj 4 urodziny – Najlepszego, trzymaj się Jagódka :D. Wujek Tomek nawet załapał się na ciasto – było pyszne 😀 . Poza tym przerywnikiem ćwiczenia były ciężkie, ale fajne. Znowu tachałem ciężką kamizelkę, Asia prostowała mi nogę, czyli typowy dzień rehabilitacji. Zapomniałem dodać, że od dzisiaj w domu mogę wałkować swoje ciało na pięknym pomarańczowym nowym wałku 😀

2015/06/23 – Budzik zadzwonił o 5:00!!! Problemu ze wstaniem nie było bo jak basen na horyzoncie to człowiek i o 5 może wstać. Niesamowite jak takie drobne rzeczy mogą człowieka zmobilizować. O 6:00 byłem już w wodzie (wcześniej rozgrzewka) i oczywiście dzisiaj też głównie ręce pracowały a między nogami cały czas ósemka (lub pullboy – jak kto woli) dla bezpieczeństwa aby nóg nie przeciążać. Wieczorem standardowa domowa rehabilitacja + wałek + dodatkowe ćwiczenia na brzuch (oczywiście za zgodą Asi). Dodatkowo od dzisiaj jestem na diecie co by nadmiar z ostatnich 3 miesięcy zrzucić 🙂

2015/06/24 – dzisiaj przerwa w ćwiczeniach, ale wieczorem Triclubowy basenik.

2015/06/26 – Z powodu urlopów przesunięto mi wyczekiwany rezonans na dzień dzisiejszy!!! Nie spodziewałem się niespodzianek bo w końcu co może się zdarzyć podczas 40 minutowego leżenia z nieruchomą nogą. A jednak może – po 15 minutach zaczęła mi drętwieć łydka i okolice Achillesa co zaczęło skutkować drganiem mięśni i badanie trzeba było przerwać. Przy drugim podejściu obrzęk między zginaczami gdzieś musiał uciskać i wytrzymałem też niedługo. Przemiła Pani radiolog walczyła ze mną 2 godziny – nie wiadomo czy to wystarczy do opisu 🙁 Na rehabilitacje do Asi poszedłem zdołowany i na poprawę humoru ćwiczyliśmy 5 godzin – POMOGŁO 🙂

2015/06/27 – regulaminowy dzień wolny 🙂

2015/07/02 – Asia jest na konferencji w Hiszpanii więc dopiero jutro idę do kliniki. W efekcie przez cały tydzień moja domowa sala rehabilitacyjna była popołudniami zajęta. Obecnie wszystkie ćwiczenia wraz z rowerem i wałkiem zajmują mi około dwóch godzin. Dodatkowo 2 razy w tygodniu (po godzinie) basenik, w którym już normalnie korzystam z nóg (oczywiście bez żabki).
Zakupiłem maść STADIOPASTA, która polecana jest przez wielu tzw „kolanowców” 🙂 Podobno likwiduje obrzęki, bóle i stany zapalne. Jest na bazie ekstraktów roślinnych więc nie zaszkodzi o może coś pomoże na mój obrzęk między zginaczami. Nakładamy około 1-2 mm maści na nogę zwijamy folią spożywczą na 6-7 godzin lub na noc. Tak też zrobiłem zobaczymy…

2015/07/03 – Mam, mam wyniki z rezonansu. Właśnie jak wchodziłem do kliniki dostałem maila z Rexmedica z wynikami. Zanim go otworzyłem przesłałem do Asi aby zobaczyła na własne oczy co tam napisali. Wiadomo już co robiliśmy przez pierwsze 10 minut – Asia tłumaczyła mi na Polski co jest napisane w opisie. Najważniejsze było jednak zdanie „przeszczep o prawidłowej strukturze” co świadczyłoby, że wszystko jest OK!!! Szampanów nie otwieramy bo Asia zaznaczyła, że musi to wszystko potwierdzić Dr  Słynarski. Humory nam się zdecydowanie poprawiły (choć w sumie i tak nie były złe 🙂 ) i z uśmiechem na ustach poćwiczyłem ponad 4 godziny.

2015/07/06 – Wizytę u Dr Słynarskiego mam umówioną na 14/07, ale mając opis rezonansu wykonałem telefon do kliniki i okazało się, że jutro jest wolny termin! Super czyli nadchodzi godzina „zero”.

Zanim pojawi się jutrzejszy wpis może warto teraz napisać co mnie obecnie boli i przeszkadza a co jest OK – taki krótkie podsumowanie:

– zgięcie – praktycznie pełne – niewiele już brakuje by łydka spotkała się z udem
– wyprost – idzie ku lepszemu, ale powoli i to jest trochę wkurzające. Po ćwiczeniach u Asi pod kolanem ledwo mieści się długopis (taki grubszy)
– obrzęk między zginaczami
– czasami boli (kuje) rzepka – głównie przy schodzeniu ze schodów
– Zginacze (głównie lewy) i to jest chyba największy dla mnie problem i dyskomfort. Jak chwilę posiedzę przy biurku na krześle zaczyna mnie boleć lewy zginacz i pod spodem kolana (tak przy końcu łydki) – musi minąć chwilę zanim to wszystko rozchodzę.
– Często również jak napinam głowę przyśrodkową to boli mnie lewa strona kolana i rzepka

– Poza tym wszystkim jest SUPER – wydaje się, że kolano jest stabilne, pływam, jeżdżę na stacjonarnym rowerze – wszystko na dobrej drodze do pełnego sukcesu 😀

2015/07/07 – STABILNE!!!!!!!!!!!!!!!! – tak chyba wypadałoby zacząć opis dzisiejszego dnia. Dr Słynarski po obejrzeniu rezonansu, zrobieniu testu szuflady i wywiadzie stwierdził z pełną stanowczością, że więzadło jest stabilne i w super stanie. Wg niego mogę spokojnie już pływać, biegać i jeździć na rowerze. Ze względu na słabe jeszcze mięśnie na siatkówkę czy koszykówkę zaprasza za 3 miesiące. Kilka razy podkreślił, że stan więzadła jest rewelacyjny. JADĘ PO SZAMPANA!!!

Na tym kończę najważniejszy etap leczenia mojej kontuzji. Więzadło się zrosło więc nie ma już zagrożenia, że operacja się nie powiodła. Jedyne co trzeba teraz zrobić to odbudować mięśnie i oczywiście planuje to opisać, ale w następnej części mojej historyjki  –  do usłyszenia 🙂

 SPECJALNE PODZIĘKOWANIA DLA DR SŁYNARSKIEGO ZA WSPANIAŁĄ ROBOTĘ I PRZEKONANIE MNIE DO INTERNAL BRACING, DLA ASI, KTÓRA CAŁY CZAS DBAŁA O MOJE KOLANO I BEZ KTÓREJ DZISIEJSZEJ TAK REWELACYJNEJ DIAGNOZY NA PEWNO BYM NIE USŁYSZAŁ ORAZ MOJEJ KOCHANEJ RODZIKI, KTÓRA MUSIAŁA WYSŁUCHIWAĆ MOJE JĘCZENIE

 — DZIĘKUJE —

 

HISTORIA MOJEJ KONTUZJI – PART 2

Zaczynając dalszy opis mojej drogi dojścia do zdrowia muszę tylko wspomnieć, że od początku rehabilitacji, czyli od następnego dnia po rekonstrukcji (2015/04/02), opuściłem tylko 1 dzień rehabilitacji!!!. Miało to zapewne duży wpływ na wynik rezonansu także NIE OBIJAMY SIĘ TYLKO ĆWICZYMY 😀

2015/07/08 – Należało uczcić wspaniałą nowinę więc rehabilitację rozpoczęliśmy od „szampana”  i wypicie za sukces!!! Dzisiaj Asia skupiała się na zginaczach i poza ćwiczeniami był jeszcze laser, pole magnetyczne i elektro stymulacja. Z nowości to jeszcze oficjalna zgoda na rozpoczęcie biegania (na początku kilkanaście minut) i na jazdę rowerem na zewnątrz. Dzisiaj więc zmieniam opony i oddaje tranażer :). Wieczorem jeszcze Triclubowy basenik.

2015/07/10 – godzina 7.45, strój rowerowy, buty i jazda na pierwszą przejażdżkę 🙂 28 km i troszkę ponad godzinę jazdy. Tempo turystyczne, ale nie ma co przesadzać na pierwszy raz. Wieczorem oczywiście rehabilitacja domowa.

2015/07/12 – Dzisiaj odbył się debiut biegowy – 20 minut marszo biegu czyli minuta biegu, minuta marszu. Było cudownie 🙂 Aby zobaczyć jak zareaguje kolano wieczorem zrobiłem 30 minut rozciągania. Resztę ćwiczeń sobie darowałem. Jutro zapytam Asi czy to dobra strategia.

2015/07/13 – Ostatni dzień rehabilitacji przed urlopem. Uwaga była skupiona oczywiście na wyproście, więc było sporo ćwiczeń, laser, pole magnetyczne i elektro stymulacja. W sumie ponad 4 godziny sympatycznych zajęć.

2015/07/14 – Należało uczcić rozpoczęcie urlopu więc był regulaminowy dzień wolny. A dla tych co myślą, że na urlop nie można zabrać zestawu rehabilitacyjnego dedykuje to zdjęcie 🙂

2015/07/15 – Pierwsze pływanie w wodach otwartych po kontuzji dlatego dzisiaj na rozpoczęcie lekko ponad 20 minut pływania a potem bieganie (no raczej marszo bieganie) czyli minuta marszu, minuta biegu – i takie też 20 minut. Po tym „szalonym” treningu zrobiłem normalną rehabilitację z tym, że zgodnie z zaleceniem Asi robiłem o połowę mniej powtórzeń w serii (nie dotyczyło to stabilizacji i brzucha).

2015/07/16 – tym razem pływania w jeziorze było już 1050 metrów, potem 20 minut biegu a na koniec rozciąganie mięśni kulszowo goleniowych i wałek. Warto chyba wspomnieć w tym momencie jak się miewa moje kolanko po tych wszystkich ćwiczeniach. Po pływaniu praktycznie nie ma różnicy, kolano nie boli, zginacze (a zwłaszcza lewy) boli tak samo jak bolał więc wszystko jest OK. Największe zmiany widoczne są po bieganiu. Już po 10 minutach czuje, że mam rzepkę, a po 20 minutach jest odczucie spuchniętego i zmęczonego kolana (choć spuchnięte nie jest). Ewidentnie jak na razie 20 minut marszo biegu w zupełności wystarcza. Mam nadzieję, że każdy dzień będzie przynosił poprawę.

2015/07/17 – Wydłużyłem dystans pływacki do 1250 m a reszta bez zmian. No może poza tym, że w tym samym czasie przebiegłem troszkę dłuższy dystans. Jakoś miałem wrażenie, że jest trochę lepiej.

2015/07/18 – Dzisiaj odpuściłem sobie pływanie, ale bieganko oczywiście było w końcu to tylko 20 minut. Po tym treningu zgodnie z zaleceniem Asi cały zestaw ćwiczeń rozciągających został zrobiony oraz dodatkowo trening z wałkiem.
Może teraz kilka słów o tym moim bieganiu bo już myślałem, że jest lepiej, ale chyba była to chwilowa euforia. Staram się biegać w tempie poniżej 6 min/km natomiast maszerować poniżej 10 min/km.

Tempo oznacza czas w jakim przebiegamy 1 km czyli tempo 6 min/km oznacza prędkość 10 km/h

Bieganie na dzień dzisiejszy wygląda fatalnie. Podczas biegu czuje duży dyskomfort w samym biegu – czasami kuleje podczas biegu, boli mnie trochę rzepka a same kolano jest trochę sztywnawe. Mam wrażenie, że wszystko to powoduje, że biegnę jak paralityk a w efekcie fatalnej techniki lewej nogi zaczyna mnie boleć mięsień piszczelowy. No cóż, nadzieja w tym, że to początki i wszystko to minie, ale jak na razie nie napawa to optymizmem.

Optymistyczne jest jednak pływanie  – czuje się idealnie i w ogóle nie czuje żadnego dyskomfortu. Pływa się jak przed kontuzją i w efekcie każdego dnia powiększam dystans treningowy.

2015/07/22 – Poza 20 lipca kiedy zrobiłem sobie wolne, każdy dzień wygląda tak samo czyli pływanie, zaraz potem bieganie a na koniec rozciąganie i wałek. Dzisiaj dystans pływacki to 2185 m w 52 minuty.

Przypominam wszystkim, że na wodach otwartych pływamy ZAWSZE (jeszcze raz powtórzę ZAWSZE) z asekuracją. W moim przypadku jest to rewelacyjna bojka pływacka.

2015/07/23 – dzisiaj regulaminowy dzień wolny, ale chyba bieganie sobie na jakiś czas odpuszczę. Może jak tylko będę pływał i rozciągał (tak też zresztą sugerowała Asia) zginacze sobie odpoczną i będzie lepiej. Jak na razie bieganie jest dołujące 🙁

2015/07/24 – Dzisiaj wyczytałem, że Marika Popowicz-Drapała po dwóch latach od zerwania więzadła krzyżowego właśnie została mistrzynią Polski na 100 metrów!!! a w czerwcu zrobiła życiówkę – 11,28. Bardzo budująca informacja 🙂

2015/08/03 – Jak pisałem wcześniej od 23 lipca daję na luz i tylko się rozciągam i robię kilka ćwiczeń z wałkiem. Nie mogłem jednak wytrzymać i 26 lipca popływałem sobie 50 minut w jeziorze a 1 sierpnia zrobiłem ponad 2 godziny roweru. Zginacz po tych dyscyplinach bardziej nie doskwierał, ale mimo wszystko bolał (tak samo jak wcześniej). Po konsultacjach z Asią mam całkowity zakaz uprawiania sportu i do czasu następnej wizyty (ze względów urlopowych widzimy się 10 sierpnia) mój zginacz ma być dopieszczany. W związku z tym, że jestem zdyscyplinowanym pacjentem codziennie się tylko rozciągam (około pół godziny) oraz chłodzę kolano dwa razy dziennie. Oby się poprawiło 🙂

2015/08/10 – Tak jak pisałem wcześniej mój zginacz miał urlop i niestety nic to nie pomogło. Boli jak bolał wcześniej więc bardzo się cieszyłem, że po przerwie znowu się spotkam z Asią i ustalimy co robić dalej. 4 godziny ćwiczeń dobrze mi zrobiły a do środy Asia dodatkowo skonsultuje z dr Słynarskim co zastosować na mojego zginacza (sugeruje środki przeciw zapalne). W związku z tym, że przerwa niewiele pomogła wracam do poprzedniego cyklu treningowego czyli rehabilitacja 5 x w tygodniu i dostałem zgodę na dalsze treningi (oczywiście bez biegania). Jutro rano lecę więc na basen 🙂

2015/08/12 – Był basen jest i następna rehabilitacja. Po konsultacji jest decyzja aby zastosować środek przeciw zapalny o nazwie „diprophos”. Podawany będzie za pomocą elektrod bezpośrednio na bolące miejsca. Ufff – a już się martwiłem, że będą zastrzyki (nie za bardzo przepadam za igłą i strzykawką 🙂 ).

2015/08/15 – wczoraj standardowo ćwiczenia w domu a dzisiaj z rana 60 km na rowerze a zaraz po tym regulaminowa domowa rehabilitacja. W poniedziałek pierwsza z dziesięciu dawek leku – oby pomogło.

2015/08/17 – Dzisiaj na rehabilitacji było sporo ćwiczeń na stabilizacje no i oczywiście wiele na tzw „czwórkę” – dla tych co nie wiedzą jest to mięsień czworogłowy uda czyli dokładnie  ten z przodu uda 😀 . W między czasie miałem podawany lek. Jak pisałem wcześniej został podany metodą jonoforezy (wiem wiem też pierwszy raz usłyszałem takie słowo) – jest to metoda podania lekarstwa dzięki przepływowi prądu o stałym natężeniu. Lek wlewa się na wacik, który następnie kładzie pod odpowiednią elektrodę. Włącza się maszynę na 15 minut i problem z głowy. Korzystamy z dokładnie tego samego urządzenia na którym robimy elektrostymulację.
Po południu jedna z pacjentek przyszła z bardzo sympatycznym gościem 🙂

Psina „Pepsi” domagała się ciągłych pieszczot więc można powiedzieć, że mieliśmy prawdziwą dogoterapię 🙂 .

2015/08/21 – Dzisiaj trzecia dawka lekarstwa, ale jak na razie różnice są niewyczuwalne. Wczoraj było 50 km na rowerze i regulaminowa przerwa w ćwiczeniach natomiast dzisiaj typowa rehabilitacja domowa. Nie robiłem już jakiś czas podsumowania więc może teraz tak szybciutko coś napiszę:

Rehabilitacja:
2 x w tygodniu rehabilitacja w klinice (jedno spotkanie trwa około 4 godzin)
3 x w tygodniu rehabilitacja w domu (jedna sesja około 2 godzin)
2 x w tygodniu regulaminowa przerwa od ćwiczeń

Trening:
2 x w tygodniu po godzince basenu – na jednym treningu przepływamy około 1700 metrów
2 x w tygodniu rower – jeden wyjazd to około 2 godzin jazdy i 50-70 km. Czasami uda się pojeździć częściej niż dwa razy w tygodniu.

Dolegliwości:
– Ten cholerny zginacz (lewy) doskwiera (a nieraz boli)  i to głównie jak trochę posiedzę przy biurku.
– nie mam jeszcze pełnego wyprostu (z czym Asia ostro walczy)

2015/08/23 – weekend taki trochę rowerowo – rehabilitacyjny. W sobotę 60 km a zaraz potem ćwiczenia a w niedzielę 50 km + domowa rehabilitacja 🙂 . Poniżej lekki pogląd na moje treningi w ostatnich dwóch tygodniach

2015/08/24 – No dobra, przesadziłem – może to trochę już z braku cierpliwości a może trochę z nadinterpretacji terminu „rower jest dobry dla kolan”. Rano czułem, że kolano jest lekko przemęczone i zginacz boli trochę bardziej niż zwykle, ale kiedy podczas rehabilitacji powiedziałem Asi, że przejechałem w zeszłym  tygodniu ponad 200 km na rowerze dostałem, jakby to delikatnie ująć „została mi delikatnie zwrócona uwaga”, że to trochę to za dużo dla mojego kolana. Nie da się ukryć, że na obron nic nie miałem więc trochę po angielsku się wycofałem biorąc się za swoje ćwiczenia 😀 . Poza tym przykrym incydentem (ale dzięki temu wpis do bloga jest nieco inny 🙂 ) wszystko było jak zwykle super. Dodatkowo ponownie mieliśmy wizytę „Pepsi”, którą czule zaopiekowała się Asia. Zapomniałem wspomnieć, że dzisiaj przyjąłem też następną dawkę lekarstwa.

2015/08/25 – Dzisiaj jak zwykle pobudka o 5 rano aby na 6 być na basenie. Reszta dnia to regulaminowa już przerwa od ćwiczeń.

2015/08/26 – Było jak zwykle fajnie i dodatkowo kilka nowych uwag od Asi: po pierwsze czy mam regulaminową przerwę czy też nie, rozciągamy się każdego dnia!!!. Po drugie od poniedziałku przychodzę w butach sportowych bo będziemy robić trochę więcej ćwiczeń a występ w samych skarpetkach nie ułatwia sprawy 🙂 . Dzisiaj już robiliśmy kilka ćwiczeń z taśmą TRX i faktycznie w samych skarpetkach to pełna amatorka. Przyjąłem następną dawkę leku, ale jak dotąd niewiele pomaga i ze zginaczem cały czas mam ten sam problem.

2015/08/28 – wczoraj była regulaminowa przerwa więc było „tylko” rozciąganie. Jak już leżałem na tej karimacie to przy okazji wykonałem ćwiczenia na brzuch i wałek. Na szczęście jest to dopuszczalne :D. Dzisiaj również szósta dawka leku i wieczorem regulaminowe ćwiczenia.

2015/08/29 – Tradycyjne klubowe 55 km rowerka a potem zgodnie z zaleceniami tylko rozciąganie oraz przy okazji brzuch i wałek 🙂 .

2015/08/30 – Oj się dzisiaj działo. Postanowiłem wypróbować BIEŻNIĘ ANTYGRAWITACYJNĄ! Brzmi jak Sciencie Fiction i faktycznie trochę taka jest. Całe to cudo polega to na przeciwdziałaniu grawitacji i umożliwia zmianę obciążenia masy ciała nawet o 80%. Krótko mówiąc osoba ważąca 100 kg biegnie jakby ważyła 20 kg. Taka była teoria, ale byłem bardzo ciekaw jak wygląda to w praktyce.

Jedyna taka bieżnia w Warszawie dostępna jest w siłowni Grawitan więc dzień rozpocząłem od wizyty w tym właśnie miejscu (pierwsza wizyta była gratis).  Bieżnia dumnie prezentuje 
się przy samym wejściu więc szbkie załatwienie formalności i poleciałem się przebrać. Z pomocą instruktora mogłem zaraz zacząć przygodę z grawitacją. Najpierw zakłada się specjalne spodenki z kołnierzem na wysokości bioder, który po wejściu na bieżnie przymocowujemy suwakiem do plastikowego „balona”. Instruktor odpalił urządzenie, które najpierw wypełniło „balon” powietrzem a następnie dokonało kalibracji. Teraz było już wszystko gotowe do rozpoczęcia mojej grawitacyjnej przygody. Sama obsługa jest banalnie prosta. Poza typowymi przyciskami występującymi na normalnej bieżni (prędkość, nachylenie i zmiana danych na wyświetlaczu) mamy po lewej stronie regulacje masy ciała i opcje pracy wstecznej (jak ktoś musi ćwiczyć chodzenie do tyłu to super sprawa). Zmniejszyłem masę ciała do 60 % i nacisnąłem START. Nie wiem jak się czują astronauci chodząc po księżycu, ale wydaje mi się, że są to podobne odczucia – FANTASTYCZNE!!! Po 5 miesiącach nareszcie mogłem biec normalnie, bez bólu, dyskomfortu i rozkładając obciążenie równomiernie na obie nogi. Dla pewności zmniejszałem stopniowo masę ciała do 40% (instruktor twierdził, że przy takich kontuzjach na początku powinno się biegać przy 40-60% masie ciała) i zwiększyłem lekko nachylenie (również za namową instruktora). Biegłem tak sobie przez 15 minut czując się jakbym już całkowicie pozbył się problemów z kolanem (cudowne uczucie), ale w końcu postanowiłem zrobić krótką przerwę. Radocha wielka, ale rozsądek przede wszystkim. Nie byłem pewien jak się zachowa kolano więc wolałem zrobić przerwę i sprawdzić.
Wszytko wydawało się OK więc postanowiłem pobiegać jeszcze z 10 minut. Biegłem tak sobie
w tempie 7.30 aż w końcu musiałem przerwać 🙁 . Mogłem tak biec i biec, ale uznałem, że 30 minut na początek wystarczy i trzeba sprawdzić jak zareaguje moje kolano. Sprzęt jest na prawdę super i godny polecenia dlatego przy wyjściu wykupiłem sobie pakiet 10 wejść  (300 zł) i będę tu przychodził raz w tygodniu

Przez cały dzień kolano było OK więc wieczorem zrobiłem typową domową rehabilitację.

2015/08/31 – Nie wiem czy to kwestia wczorajszego biegania, ale dzisiaj boli mnie bardziej zginacz. No może nie bardziej, ale na pewno inaczej i dodatkowo w innym miejscu. Jest to uczucie jakby mięsień po zakwasach lub po skurczu. Asia zapowiedziała, że ma dosyć mojego zginacza i w środę mam mieć USG a na nim… ZASTRZYK z lekarstwem!!! Już się boje, ale podobno to najlepszy sposób a dzięki USG lekarz idealnie trafi w miejsce zapalne. Najgorsze, że prawdopodobnie będę musiał sobie zrobić przerwę od wszelkich ćwiczeń (może przedramię zacznę pakować 🙂 )

P.S. – Rehabilitacja dzisiaj trwała ponad 3 godziny i jak zwykle przebiegła w miłej i sympatycznej atmosferze 🙂

Tak ciągle gadam o tym zginaczu, ale prawdopodobnie większość z nas nawet nie wie co to jest. Mój błąd – trzeba było wcześniej opisać, więc śpieszę się ze szczegółowym wyjaśnieniem 🙂

Zginacze kolana to mięśnie zlokalizowane z tyłu uda. W moim przypadku problemem jest mięsień dwugłowy (głowa długa), który znajduje się dokładnie tutaj:

W moim przypadku ból pojawia się z reguły w tym miejscu:

Tak jak pisałem dzisiaj natomiast zaczął mnie również boleć trochę wyżej.
To jest to miejsce, które po dłuższym nacisku (np. podczas siedzenia przy biurku) powodowało, że nie mogłem wyprostować (to takiego wyprostu co zwykle) nogi oraz powodował ból całego zginacza w okolicy podkolanowej.

2015/09/02 – wczoraj był basenik i regulaminowa przerwa czyli rozciąganie + brzuch + wałek. Jak już pisałem pękam się trochę igieł więc idąc dzisiaj do Asi lekko się obawiałem co się wydarzy podczas USG (jest oddalone o 2 pokoje od miejsca gdzie mam rehabilitację). O 17.00 bardzo sympatyczny doktor rozpoczął poszukiwania przyczyny mojego bólu (coś jak poszukiwania georadarem „złotego pociągu” 🙂 ). Za chwilę dołączyli Asia i Paweł (też super fizjoterapeuta) i wspólnie wszyscy patrzyli w monitor. Szybko okazało się, że dwugłowy jest super, zapalenia gęsiej stopki (po wewnętrznej stronie kolana) nie ma (na co wskazywał ostatni rezonans), czyli wszystko jest OK (wychodzi na to, że symuluje 🙂 ). No tak tylko dlaczego mnie boli i nie mam wyprostu? Okazało się, że mam powiększone więzadło boczne LCL (to od zewnętrznej strony) i ledwo widoczne ślady zapalenia na przyczepie mięśnia brzuchatego łydki. Niby miejsca się zgadzają, ale ten brzuchaty to tak trochę na wyrost bo wg doktora normalnie ciężko to zauważyć (ale jednak coś tam widać). Reasumując najważniejsze, że nie ma zapalenia więc nie ma zastrzyku 🙂 , mięśnia są OK i trzeba się zająć tym więzadłem i trochę brzuchatym. Po koniec Asia jeszcze mi podała następną dawkę leku. Wieczorem oczywiście strzeliłem basenik.

2015/09/05 – w czwartek jak zwykle przerwa po zajęciach u Asi więc zrobiłem wersję minimalną ćwiczeń (rozciąganie, wałek, brzuch) a w piątek już pełna zestaw ćwiczeń w domu. Dzisiaj natomiast 55 km rowerku i rozciąganie.

2015/09/06 – Druga wizyta na bieżni antygrawitacyjnej. Przebiegłem niecałe 5 km w tempie 5.30 przy 50 % masie ciała – REWELACJA. Przy okazji nakręciłem z synem klika filmików aby pokazać Asi jak zachowują się moje nogi przy zmianie masy ciała. Siłownia jest wyposażona w większość sprzętów rehabilitacyjnych więc po bieganiu zrobiłem większość ćwiczeń.

2015/09/07 – dzisiaj było ponad 4 godziny rehabilitacji, przedostatnia dawka leku oraz Asia ustaliła nowy zestaw ćwiczeń, który nagraliśmy na telefon. Wszystko jak zwykle miło i sympatycznie 🙂 zwłaszcza, że po koniec dnia przybiegła do nas Pepsi powodując „bananika” na naszych buźkach. Jutro rano basenik i wieczorem rozciąganie. Zapomniałem wspomnieć o jednej sprawie – Asia powiedziała, że mogę ponownie spróbować biegać więc może jutro przebiegnę się z 10 minut i ocenie czy jest zmiana w stosunku do lipcowego biegania.

2015/09/10 – we wtorek regulaminowa przerwa, ale w środę zrobiłem cały zestaw ćwiczeń w domu. Dzisiaj standardowo około 4 godzin ćwiczeń i dodatkowo Asia rozpisała mi całkowicie nowe ćwiczenia do domu. Faktycznie tamte już się trochę znudziły a poza tym już nadszedł czas na ćwiczenia wymagające trochę więcej wysiłku.

2015/09/12 – Po dzisiejszym dniu chyba się muszę udać do lekarza (takiego od głowy). Deszcz pada, jest zimno i nieprzyjemnie a my w kilka osób jeździmy 45 km na rowerze. Tak się zastanawiam czy to aby jest normalne zachowanie 😀 No nic, mam  tylko nadzieję, że zapalenia płuc nie dostanę.

2015/09/13 – Czas pobiegać na bieżni więc ruszyłem na siłke. Przebiegłem 5 km w tempie 7.30 i czasie około 45 minut. Wszystko przy 60% masie ciała czyli zmiana o 10% w stosunku do zeszłego tygodnia. Po przebiegnięciu 5 km zwiększałem masę ciała o 10% i biegłem tak przez 1 minutę aż w końcu doszedłem do 100%. Kolano zachowywało się poprawnie więc zrobiłem również resztę ćwiczeń z listy 🙂

2015/09/14 – zadowolony, że kolanko wytrzymało dzisiaj również pobiegłem na bieżnię. Czas, tempo i redukcja masy podobna jak wczoraj a po bieganiu zrobiłem na miejscu cały zestaw ćwiczeń. Wieczorem jednak już czułem kolanko i zdałem sobie sprawę, że chyba było o jedną bieżnię za dużo. Mimo zgody na normalne bieganie w obecnej sytuacji jak widać chyba jest jeszcze na to za wcześnie.

2015/09/15 – Dzisiaj szedłem do Asi, ale kolano było zmęczone i wyraźnie przez cały dzień odczuwałem dyskomfort a zginacze co chwila się „odzywały”. Ewidentnie jest przeciążone 🙁 . Po czterogodzinnej wizycie i złotych rękach Asi kolano było jak nowe. Jednak już wieczorem dyskomfort zaczął powracać a następnego dnia zginacze bolały nie mówiąc już nic jak noga doskwierała po dłuższym siedzeniu na krześle. Asia wspominała, że jak tak dalej pójdzie to w październiku robimy 3 tygodniową przerwę od wszystkiego – to jest książkowe zachowanie przy zapaleniach zginaczy.

2015/09/17 – Wczoraj regulaminowa przerwa oraz wieczorny basenik. Dzisiaj miałem przyjść z ogoloną nóżką aby Asia mogła nakleić „tapy” czyt. tejpy (takie taśmy kolorowe jak mają sportowcy 🙂 ), ale okazało się, że mam już pierwszą fazę sklerozy i zupełnie o tym zapomniałem. No nic postaram się pamiętać o tym w przyszłym tygodniu 🙂 . Wszystko przebiegło jak zawsze wspaniale i po czterech godzinkach mogłem udać się do domu 🙂

2015/09/22 – W weekend standardowo był sobotni rowerek (55 km) i niedzielna bieżnia antygrawitacyjna (5 km, tempo 7.30, 50% redukcji masy) połączona z pełnym zestawem ćwiczeń. W poniedziałek kolano dobrze zniosło niedzielne bieganie więc wieczorkiem można było zrobić standardową domowa rehabilitacja oraz wieczorne golenie nogi (tak tak tym razem pamiętałem 🙂 ). To tak pokrótce co się działo w ostatnich trzech dniach 🙂 .
Asia się ucieszyła z ogolonej nogi i przyznała, że zupełnie inaczej pracuje się z takim kolankiem. Mogła mi powiedzieć wcześniej to bym przecież ogolił nogę w końcu to tylko włosy 🙂 , ale nie ma co teraz rozpaczać… Była seria ćwiczeń i w między czasie zakładanie tape-ów. Trochę byłem nastawiony sceptycznie w końcu to tylko „zwykłe” kolorowe plasterki i nie miałem przekonania jak mogą one pomóc. Ale fakt, że noga wygląda szpanersko i spokojnie mogłem iść dumny do galerii w krótkich spodenkach 😀 .

2015/09/23 – Dzisiaj regulaminowa przerwa, ale chciałem wspomnieć, że jest kolosalna różnica a zwłaszcza przy chodzeniu – tapy dają radę 😀

2015/09/24 – Wizyta u Asi, ale tym razem po 4 godzinnej wizycie czułem, że kolanko jest przeciążone choć wcale tych ćwiczeń aż tak dużo nie było. No cóż każdy może mieć kiepski dzień – kolanko również :). Jutro przerwa więc może noga się zregeneruje.

2015/09/27 – W sobotę miał być rower, ale nie dość, że miałbym jechać sam to jeszcze była beznadziejna pogoda więc zamiast tego zrobiłem pełny zestaw ćwiczeń w domu. W niedzielę bieżnia i standardowo już 50% obciążenia, ale tym razem trochę przyśpieszyłem i było jak zwykle super i bardzo budująco 😀 . Dodatkowo oczywiście zrobiłem pełny zestaw rehabilitacyjny. Mimo ćwiczeń i rozciągania od czwartku noga nie jest w dobrym stanie – spory dyskomfort, boli zginacz 🙁 . Zaraz po ćwiczeniach jest OK, ale po godzinie wszystko powraca.

2015/09/29 – Wizyta u Asi i decyzja, że od najbliższego poniedziałek URLOP DLA KOLANA!!! Żadnych ćwiczeń, rehabilitacji, wysiłku, NIC!. Jedynie co można to głaskać, masować i smarować stadiopastą, którą wcześniej zakupiłem – krótko mówiąc takie SPA dla kolana. Wszystko to ma trwać dwa tygodnie a jeżeli będzie kiepsko to przedłużymy jeszcze o tydzień.
Zrobiliśmy standardowo ze cztery godzinki ćwiczeń i na koniec pozbyłem się tape-ów. Jutro mam jeszcze wizytę u dr. Słynarskiego i mam otrzymać potwierdzenie, że doktor też się zgadza na zaproponowany „urlop”.

2015/09/30 – Przede wszystkim zacznę z czym przyszedłem do doktora:
– brak wyprostu,
– ból zginacza – zwłaszcza jak posiedzę na krześle z kilkanaście minut,
– przy próbie wyprostu często czuje ból po rzepką (przy najmniej tak mi się wydaje, że to w tym miejscu),
– ostatnie to prośba o wypełnienie dokumentacji medycznej niezbędnej przy składaniu o zasiłek rehabilitacyjny. Tak tak postanowiłem skorzystać z usług oferowanych przez ZUS zwłaszcza, że noga faktycznie jest jeszcze niewyleczona.
Doktor ja zwykle miły i sympatyczny obejrzał i zbadał kolano i faktycznie stwierdził, że to już trochę długo jeśli chodzi o brak pełnego wyprostu i zgodził się z Asią, że trzeba zrobić przerwę. Po przerwie mam zrobić rezonans i przyjść z powrotem na kontrolę. Wtedy tez podejmie decyzję co dalej. Czarny scenariusz mówi o szybkiej artroskopii czyli wejście do kolana z kamerą i usunięcie tego co blokuje wyprost (tak po chłopsku 🙂 ). Doktor przyznał za to, że zgięcie mam bardzo ładne – YES, YES, YES 😀 .

2015/10/01 – Ostatnia wizyta przed kolanowym urlopem i pewnie z tej okazji dostałem od Asi fajoskie, nowe i śliczne tape-y 🙂 . Poćwiczyliśmy, pogadaliśmy o wizycie u doktora, ktoś przyniósł słodycze czyli jak zwykle było przemiło, ale  cóż … do zobaczenia za dwa tygodnie. Raczej może do usłyszenia bo mamy się zdzwonić po dwóch tygodniach i podjąć decyzję co dalej. Rezonans mam umówiony na 23 października.

2015/10/03 –Była przepiękna pogoda do jazdy na rowerze więc udało się przejechać prawie 60 km. Szkoda, że to prawdopodobnie mój ostatni rowerek na dworze w tym roku (ze względu na przerwę).

2015/10/05 – Od dzisiaj jestem na urlopie. Pozdrawiam Wszystkich. ~Kolano 🙂

2015/10/23 – powoli zbliża się koniec kolanowego urlopu i może czas na krótki opis czy cokolwiek się zmieniło przez ten czas. Szczerze mówiąc spodziewałem się większych efektów po takim urlopie i tak jeżeli ujmować to w procentach to dałbym max 20% poprawy. Poprawa dotyczy głównie zginaczy bo wyprost i sztywność kolana (zwłaszcza po siedzeniu) jest chyba taka sama tzn. kiepska. Przez te trzy tygodnie sumiennie odstawiłem jakąkolwiek aktywność – no może poza zmianą kanałów między Eurosport 1 a Eurosport 2 😀 a efekty takie mizerne – załamka.

Dzisiaj mam rezonans więc będzie to swego rodzaju podsumowanie mojego całego urlopu i dotychczasowej pracy. Bałem się, że tak jak przy ostatnim badaniu nie będę w stanie utrzymać nogi w jednej pozycji przez ponad godzinę. Strach miał jednak wielkie oczy i Pani radiolog musiała robić tylko jedną przerwę, ale na szczęście udało się zrobić wszystkie ujęcia – wynik za tydzień 🙂 . Ze względu na koniec urlopu dostałem zgodę od Asi na udział w Nocnym Maratonie Pływacki razem z dwójką moich synów oraz dużą
częścią Triclubu (w sztafecie).

2015/10/24 – Do przepłynięcia było w sumie 1000 m stylem dowolnym więc na głowę  przypadało 200 metrów (sztafety były 5 osobowe) – jak na pierwszą aktywność po urlopie w zupełności było to wystarczające.

2015/10/26 – Pierwsza po urlopie wizyta u Asi i reszty wspaniałych fizjoterapeutów – muszę przyznać, że się nawet trochę stęskniłem 😀 . Pogadaliśmy trochę, poćwiczyliśmy 3 godzinki, było jak zwykle fajnie ale Asia jakoś nie skakała z radości z efektu 3 tygodniowego urlopu 😉 . Wszyscy się jednak spodziewaliśmy czegoś więcej – no nic wizyta u dr. Słynarskiego powinna już postawić kropkę nad „i”. Dostałem zgodę na wznowienie treningów i rehabilitacji w domu więc oczywiście jutro lecę na basen 🙂 .

2015/10/27 – Basenik z rana jak zwykle lepszy od kawy 🙂 – po południu nie robiłem już  w domu żadnych ćwiczeń czyli tak jak to było zawsze – po wizycie u Asi następny dzień był z reguły wolny od rehabilitacji.

2015/10/28 – Dzisiaj były 3,5 godzinki rehabilitacji  a potem biegiem na basen bo o 20.00 zaczynały się zajęcia. Tak więc popołudnie miałem wypełnione ćwiczeniami 🙂 . Jak miałbym tak szczerzę powiedzieć czy jest jakaś różnica miedzy tym co było przed urlopem a tym co jest teraz to… NIE MA (jeśli chodzi o sztywność kolana) lub jest niezauważalna. Może faktycznie widać drobną różnicę w bólu zginaczy.

2015/10/29 – w ramach ćwiczeń skoczyłem na siłownię i poza całym zestawem domowej rehabilitacji pobiegałem na bieżni 5km z 60% masą ciała. Tempo nieco poniżej 6.0. Na 4 kilometrze zacząłem co 200 metrów zwiększać masę aż do osiągnięcia 5 km i 100% masy.

2015/10/30 – regulaminowy dzień wolny i niestety z przyczyn niezależnych ode mnie następny dzień był też wolny od ćwiczeń 🙁 . Niby nic się nie działo tego dnia a jednak – dostałem maila z wynikami rezonansu. Większość nie rozumiem choć i tak jest lepiej niż na początku mojej „przygody” z kolanem (teraz chociaż rozróżniam więzadło od mięśnia 🙂 ) . Wg mnie sporo słów jak blizna, bliznowiec, zaburzenie ruchomości rzepki nie napawa optymizmem, ale ciężko coś powiedzieć jak się człowiek na tym kompletnie nie zna.

2015/11/01 – Już jakiś tydzień temu wypożyczyłem trenażer, ale ze względu na urlop jeszcze go nie odpaliłem. Może też ze względu na niezłą pogodę myślałem, że pojeżdżę jeszcze na zewnątrz. Dzisiaj jednak zdecydowałem się na debiut i zrobiłem godzinkę solidnego trening (sprinty, podjazdy itp.) – po rowerku oczywiście pełen zestaw rehabilitacyjny.

2015/11/02 – Tak mi się wczoraj dobrze jechało, że praktycznie zdublowałem wczorajszy trening czyli rower + rehabilitacja – w sumie około 3h.

2015/11/03 – Poranny basen i standardowy zestaw domowych ćwiczeń wraz oczywiście z rozciąganiem. Jutro natomiast przerwa jeśli chodzi o ćwiczenia – będzie tylko wieczorne pływanie. Dzisiaj otrzymałem telefon z recepcji Lekmed-u, że zwolnił się termin u dr. Słynarskiego na najbliższy piątek. Pod koniec tygodnia więc będzie wiadomo co dalej – ja stawiam na artroskopie i usunięcie wszystkich bliznowców i wszystkiego co powstrzymuje wyprost.

2015/11/05 – wczoraj był tylko wieczorny basenik natomiast dzisiaj ponad 4 godzinki rehabilitacji. Dodatkowo poznawaliśmy smaki różnych gorzkich czekolad więc było pyszniutko 🙂 .Trochę pospekulowaliśmy co tam doktor jutro powie, ale wszyscy stawiamy na artroskopie 🙁 albo może 🙂 , już sam nie wiem.

2015/11/06 – Nadszedł czas decyzji – podczas wizyty dr. Słynarski jak zawsze miły i rzeczowy. Posłuchał, poczytał, obejrzał rezonans i… stwierdził, że to bliznowiec, który powstał, ewidentnie przeszkadza w wyproście. Zapewnił, że najlepszym rozwiązaniem będzie tutaj artroskopia (taka kamerka z chirurgicznym nożem). Pokazał mi na ekranie jak ten bliznowiec wygląda i faktycznie mały nie jest – zaznaczyłem na zdjęciu (rzut kolana z przodu) na czerwono. Dokładnie na opisie rezonansu brzmi to tak „Na przednio-przyśrodkowej powierzchni piszczeli w miejscu zagięcia kanału mocowania piszczelowego przerośnięty bliznowiec o średnicy ok. 1,5 cm”. Obrazowo wygląda to tak jakby między drzwi a futrynę wsadzić kulkę o średnicy około 1,5cm i spróbować zamknąć drzwi. Można oczywiście próbować, ale szybciej będzie jak ją się po prostu wyjmie. Warto jeszcze sobie zadać pytanie skąd się biorą takie rzeczy – no niestety to kwestia indywidualnych predyspozycji do robienia się bliznowców – jednym się robią innym nie. Jak widać mi się robią.

Termin został wybrany na 19 listopada.  O godzinie 9 rano idę na 15 minutową artroskopię a po południu będę mógł wyjść do domu (o kulach). Może i o kulach, ale za to z pełnym wyprostem 🙂 . Kilka dni po zabiegu mam być Polskim Usainem Boltem (może tak to doktor dokładnie nie ujął, ale ja to tak zrozumiałem 😀 ).

Tak naprawdę to nie wiem czy mam się cieszyć (w końcu przecież zidentyfikowano problem i może zakończy się ten etap) czy też smucić (znowu zabieg, przerwa w treningach a o kosztach już nie wspomnę). Chyba tak potrosze wszystkiego. Nic to, łeb do góry, zęby zacisnąć i trzeba przeć do przodu 🙂

2015/11/08 – Motywacja runęła jak akcje podczas krachu na giełdzie w Nowym Yorku. W sobotę nici z treningów a w niedzielę jedynie na co mnie było stać to wieczorna godzina (dosyć intensywna godzina) na trenażerze i pełny zestaw rozciągania.

2015/11/10 – Wczoraj się obijałem, ale dzisiaj rano byłem na basenie a po południu prawie 4 godziny rehabilitacji. Motywacja i chęci do ćwiczeń powoli wracają, ale baaaardzo powoli 🙂

2015/11/11 – Dzień Niepodległości!!! – pomimo świętowania było ponad godzinę roweru a potem oczywiście rozciąganie. Dla chętnych wstawiam wykres jak wygląda moje tętno podczas treningu rowerowego.


2015/11/12 – Dzisiaj 4 godziny sympatycznej rehabilitacji. Asia przygotowuje moje kolanko (bardziej mięśnie) do zabiegu.

2015/11/15 – W piątek było wolne natomiast w sobotę byłem na wspólnym treningu na trenażerach. Super sprawa – kilka osób jest wpiętych w sieć i na ścianie wyświetlana jest trasa , którą jedziemy. Do tego wszystkiego doszła rywalizacja i po ponad godzinie byłem już trochę skonany 🙂 . W niedzielę znowu rower + rozciąganie w domu

2015/11/16 – Może to i nudne, ale trzeci raz pod rząd był rower + rozciąganie. Coraz częściej myślę o
czwartkowej artroskopii.

2015/11/17 – póki można to korzystam więc rano był basen a po południu byłem u Asi na trzy godzinnym rekonesansie 🙂 . Po artroskopii czeka mnie ponad dwutygodniowa przerwa od basenu więc jutro również planuje się pomoczyć. Wieczorkiem było golenie nóżki aby być dobrze przygotowanym na czwartek.

2015/11/18 – wieczorem był basenik, ale generalnie już lekko odczuwam syndrom stresu przedoperacyjnego 😀 .

2015/11/19 – Wybiła godzina zero!!! Może najlepiej jak opiszę wszystko godzina po godzinie bo jak zwykle coś się musiało zadziać:

– 11.30 – zgłosiłem się do szpitala LEKMED na ul. Kartezjusza. Podpisanie wszystkich dokumentów, sprawdzenie badań (OB, morfologia jak zwykle idealnie) i przydzielenie pokoju. Tam konsultacja z anestezjologiem, lekarzem, pielęgniarką – ogólnie byłem przez chwilkę zajęty. Potem prysznic (dostałem nawet specjalne mydełko) i przebranie w firmowy „garnitur” – na prawdę niezłe wdzianko 🙂 .

– przed 13.00 znalazłem się na stole. Teraz to co najgorsze w tej imprezie czyli wenflon – oj jak ja tego nie lubię! Podłączenie kroplówki i ogólnie wielkie przygotowania – po prawej maszyna do artroskopii, po lewej kroplówka, nade mną monitory, lampa i inne cudeńka. Anestezjolog poinformował mnie, że podaje mi środek, po którym sobie usnę na kilka minut i… chyba usnąłem. Za chwile jednak się budzę i widzę kilka twarzy nade mną wraz z anestezjologiem, który informuje mnie, że musieli przerwać zabieg z powodu spowolnienia tętna (coś mi się obiło o uszy, że spadło mi do 30 uderzeń). Chyba się trochę wystraszyli więc zgodnie z procedurami przerwano zabieg. Nie musze chyba wspominać jaki byłem wkurzony! Odłączono wszystkie kabelki i trafiłem z powrotem do pokoju gdzie czekała na mnie moja kochana żonka (cmok) 🙂 . Zostałem podłączony pod monitor i czekaliśmy na konsultację. Po krótkim czasie wszystko się wyrównało więc dostałem pyszne śniadanko (tak tak śniadanko bo od wczoraj nic nie jadłem). Po południu miałem konsultację z internistą i około 19 byłem w domu. Muszę teraz przebadać się kardiologicznie i uzyskać opinię czy nadaje się do operacji.

Całe to zamieszanie było prawdopodobnie reakcją na środek znieczulający. W kwietniu miałem zastrzyk w kręgosłup a teraz dostałem wersję „w żyłę” i widocznie organizmowi się to nie spodobało. Znowu generalnie wszystko się przeciąga więc powoli już tracę cierpliwość.

Dodam tylko, że dzisiaj ćwiczeń już nie robiłem 🙂

2015/11/20 – Rano załatwiałem na szybko echo, holtera i wizytę u kardiologa. Wszystko się udało i w czwartek powinienem mieć opinie. Popołudniowa wizyta u Asi była już zaplanowana z tym, że miała być to rehabilitacja bezpośrednio po artroskopii a wyszło jak wyszło. Posiedziałem więc ze trzy godzinki i zrobiliśmy wszystkie niezbędne ćwiczenia.

2015/11/22 – Wczoraj była przerwa, ale dzisiaj pojeździłem trochę na rowerku i zrobiłem pełne rozciąganie.

2015/11/24 – Wczoraj zrobiłem echo serca i założyłem holtera (24 godziny) więc dzisiejszy poranny basen musiałem odpuścić. Oczywiście u Asi byłem po południu co zaowocowało ponad 4 godzinną rehabilitacją 🙂 .

2015/11/25 – Zabieg się nie udał więc można było pójść na basen 🙂

2015/11/26 – Wizyta u kardiologa, analiza wyników badań i okazało się, że źle nie jest. Mam oczywiście arytmie (o czym doskonale wiedziałem), ale nie jest ona taka groźna i dostałem zgodę na zabieg. Czekam tylko teraz na ustalenie terminu. Po południu ponad 4 godzinna wizyta u Asi. Długo nie musiałem czekać bo w trakcie zajęć dostałem telefon, że czekają na mnie w najbliższy poniedziałek o 15.30 🙂 .

2015/11/29 – W piątek było wolne, ale w sobotę i niedzielę zrobiłem trening rowerowy. Za każdym razem prawie półtorej godziny oraz pełny zestaw rozciągania. Jutro drugie podejście – oby się udało 🙂 .

2015/11/30 – Nadeszła chwila prawdy! Żeby nie było tak nudno to  musiałem oczywiście coś nawywijać 😀 . A było to tak:

– 15.30 – zameldowaliśmy się z żonką w szpitalu. Dokumentów do wypełnienia było zdecydowanie mniej bo aktualne były te z zeszłego tygodnia więc szybko znaleźliśmy się w pokoju. Przesądny nie jestem, ale na wszelki wypadek poprosiłem o inny pokój niż w zeszłym tygodniu bo tamten był jakiś niefartowny. Pozostało teraz czekać tylko na zaproszenie do sali operacyjnej, ale ta była na razie zajęta. Zrobiła się już 17 i trochę trącało nudą – wcześniejsza operacja się przedłużała i opóźnienie było nieuniknione. W między czasie przyszedł jeszcze anestezjolog i porozmawiał o znieczuleniu – tym razem będę miał takie znieczulenie jak za pierwszym razem czyli w kręgosłup.

– 19.00 – Przyszedł doktor Słynarski z wizytą i poinformował, że chyba nie ma co dalej czekać bo nie ma pewność kiedy zwolni się sala operacyjna. Załamka następne podejście nieudane! No nic umówiliśmy się na następny dzień na 14.00 i już się zacząłem pakować kiedy przyszedł ponownie i zakomunikował, że już kończą i będziemy niedługo operować. Nareszcie 🙂 teraz szybka kąpiel ze specjalnym antybakteryjnym mydełkiem i czekamy na sygnał.

20.00 – Przed 20 byłem już na stole. Idąc na sale spotkała mnie jeszcze bardzo miła niespodzianka – odwiedziła mnie Asia i będzie „osobiście  nadzorowała pracę doktora” na sali  😉 (dzięki Asiu).  Humory wszystkim dopisywały, wspominaliśmy zeszłotygodniową wpadkę no i wszyscy mieli polewkę, że się tak boję igieł. Poprosiłem o znieczulenie miejscowe (takie jak dostają dzieci 😀 ) przy zakładaniu wenflona bo po ostatnim bolała mnie przez tydzień ręka. Tym razem faktycznie było bezboleśnie (przed wkuciem miałem mrożenie 🙂 ) więc puls i kardiogram też był nienaganny. Teraz nadszedł czas na znieczulenie w kręgosłup. Tym razem miałem mieć je podane w pozycji siedzącej (w kwietniu miałem na leżąco) i okazało się to ważne bo trochę bardziej bolało i podczas robienia zastrzyku zemdlało mi się 🙂 – o czym dzielnie tuż przed „wyłączeniem światła” poinformowałem personel. Miny personelu nie widziałem, ale były pewnie bezcenne 😀 . Szybko wróciłem do żywych i znieczulenie zostało podane na leżąco. Tym razem zadziałało i doktor mógł nareszcie pogrzebać w kolanku. 15 minut i doktor zakończył pracę informując, że wszystko jest super, więzadło jest w idealnym stanie a wycięty fałd maziowy faktycznie przeszkadzał w wyproście (Asi udało się zrobić fotkę tego cholerstwa na pamiątkę). Przed 21 byłem już w pokoju.

Tak wyglądał mój wróg „bliznowiec” 🙂

Jeżeli ktoś ma ochotę zobaczyć jak wyglądała moja  artroskopia kolana (wycięcie bliznowca) to zapraszam na film:

Źródło: Dr Słynarski, Lekmed Warszawa

Każdy myślał, że już ten pacjent więcej nie nabroi a tu jednak 🙂 , Jak zostałem podłączony do monitora puls spadł do 36 i pojawiła się arytmia. Można było zauważyć przejęcie na twarzy pielęgniarki, która zadzwoniła po lekarza. Za chwile dostałem atropinę i problem zniknął.

2015/12/01 –  Rano dostałem pyszne śniadanko (pierwszy posiłek od 24 godzin) a przed południem miałem zmianę opatrunku i wizytę fizjoterapeuty. W domu byłem kilka minut po 11. Muszę przyznać, że spodziewałem się większych problemów z chodzeniem. Spokojnie mogłem chodzić bez kul i bez ortezy mimo tego, że nie minęło nawet 24 godziny od operacji.

Jeżeli mogłem chodzić to o 16 pokazałem się u Asi i zrobiliśmy ponad 2 godzinną rehabilitację. Od razu było widać różnicę w wyproście więc jest wielkie światło w tunelu.

O 18.00 ruszyły zapisy na Ironman 70.3 w Gdyni a mając świadomość, że zaraz zacznę biegać oczywiście zapisałem się natychmiast (zawody będą w sierpniu).

2015/12/02 – Dzień raczej polegał na mrożeniu kolana (zgodnie z zaleceniami) oraz zrobieniu pełnego zestawu rozciągania. Asia twierdziła, że abym zaraz po zabiegu wstrzymał się w domu z ćwiczeniami i robił tylko rozciąganie. Już bym zapomniał, że wieczorem musiałem mieć zastrzyk przeciw zakrzepowy (Clexane) oczywiście zrobiony przez prywatnego pielęgniarza. Nie muszę chyba wszystkim  wspominać, że igła w takiej strzykawce jest jak dla konia i jak zwykle stres mnie nie ominął 😀 .

2015/12/03 – Oj z chęcią biegłem na rehabilitację. Kolano faktycznie „działa” rewelacyjnie, jest ogromna różnica w porównaniu ze stanem przed zabiegiem, ale może najlepiej to wypunktuje:

– Wyprost zdecydowanie się poprawił – brakuje może 1,5 cm, ale to podobno tzw efekt pamięciowy mięśni i Asia na pewno sobie z tym poradzi. Taka poprawa automatycznie przyczyniła się do tego, że praktycznie przestałem kuleć.

– Brak jakiegokolwiek bólu przy próbie maksymalnego wyprostu. Można dociskać ile sił w rękach 🙂

– Praktycznie brak bólu i sztywności po dłuższym siedzeniu – no może troszkę jest, ale to już chyba bardziej dyskomfort niż ból.

– O poprawie mojej psychy nie muszę chyba wspominać 🙂

Wieczorem mój osobisty pielęgniarz zmienił mi opatrunki i przy okazji można było zobaczyć jak wygląda szycie.

Wczoraj minęło już 8 miesięcy od rekonstrukcji więc poza ewidentną poprawą (co przed chwilą wypunktowałem) wspomnę tylko, że różnica między łydkami wynosi obecnie 1 cm a uda 2,5 cm.

2015/12/04 – Dzisiaj pierwsza wizyta w Lekmedzie związana ze zmianę opatrunku. 5 minut i wszystko zrobione. Jak zwykle rzeczowo i sympatycznie. Wieczorem oczywiście rozciąganie.

2015/12/08 – W weekend i w poniedziałek poza rozciąganiem nic się nie działo, ale warto zatrzymać się na dzisiejszym dniu. Rano byłem w Lekmedzie na zmianie opatrunku i na krótkiej wizycie u dr. Słynarskiego. Przekazałem, że kolano działa rewelacyjnie i chyba w zamian za tą informacje otrzymałem ZGODE NA BIEGANIE!!!. Mimo szwów mogę więc
już sobie potruchtać. Dodatkowo dostałem od doktora płytkę z filmikami i zdjęciami z moich operacji – BARDZO DZIĘKUJE 🙂 . Plan był taki, że wieczorem po rehabilitacji pójdę sobie z 20 minut pobiegać. Plan planem, a życie życiem – u Asi byłem ponad 4 godziny i już po wyjściu czułem jak kłuła mnie rzepka. Uznałem, że byłoby to głupotą po takim wysiłku dla kolana jeszcze dodatkowo dołożyć bieganie. Skończyło się więc na wieczornym schłodzeniu kolana :). Bieganie będzie jutro 🙂 .

P.S. Kłucie rzepki po takim wysiłku nie jest czymś szczególnym. W wyniku nie do końca jeszcze odbudowanych mięśni czworogłowych i głowy przyśrodkowej, rzepka nie jest na swoim miejscu i czasami po wysiłku ma prawo kłuć – mam nadzieję, że dobrze zapamiętałem nauki Asi 🙂

2015/12/09 – Wczoraj z rozsądku nie pobiegałem więc dzisiaj nareszcie wybrałem się na pierwsze truchtanie. Bieganie odbyło się w systemie 3 min biegu/1 min marszu w tempie około 6,15 więc było bardzo delikatnie. W sumie biegałem niecałe 25 minut i udało się przebiec prawie 3,5 km 🙂 . Jeśli chodzi o wrażenia bólowe to podczas biegu kłuła mnie trochę rzepa (choć pod koniec trochę mniej) i to chyba wszystko a poza tym to wspaniale było sobie pobiegać. Po powrocie kłucie rzepki ustało więc chyba nie było to nic poważnego natomiast pojawił się lekki dyskomfort zginaczy, ale to chyba normalne w końcu nie biegałem ponad 8 miesięcy.

2015/12/10 – Dzisiaj wyszedłem od Asi o 19.40, ale były skoki, biegi, ćwiczenia w kamizelce i inne fajne atrakcje no i wspomaganie w postaci gorzkiej czekolady. Dodatkowo w sympatycznym towarzystwie sióstr (dwie siostry w wieku licealnym i gimnazjalnym, które zawsze mają ciekawe opowieści do przekazania), których obecność zawsze powoduje banana na twarzy 🙂 . Jest jeszcze jeden powód do radości – dzisiaj wziąłem ostatni zastrzyk przeciw zakrzepowy – ufff nareszcie.

2015/12/11 – Niby po rehabilitacji z reguły robiłem sobie dzień wolny, ale nie mogłem wytrzymać i poszedłem pobiegać. Rzepka nie kłuła więc postanowiłem pobiec w systemie 5 min. biegu/1 min. marszu. W razie ewentualnego pojawienia się kłucia miałem modyfikować czasy. Wszystko jednak było w porządku pobiegałem tak około 35 minut (mogłem więcej, ale lepiej powoli do celu). W sumie przebiegłem 5 km w tempie około 6.20 czyli spacerowym. Widać, że kondycja trochę podupadła bo podczas biegu miałem tętno w okolicach 85% (około 150/min) maksymalnego tętna a podczas marszu spadało do około 73%. Niestety po ponownym rozpoczęciu biegu szybko wzrastało do wspomnianych 85%. Trochę treningu i powinno wrócić wszystko do normy. Po bieganiu czułem się wspaniale, rzepka nie kłuła, kolano nie doskwierało więc wskoczyłem jeszcze na pół godzinki na trenażer. Jazda spokojna na 70% tętna maksymalnego. Po rowerze oczywiście pełny zestaw rozciągania.

2015/12/12 – Dzisiaj skopiowałem wczorajszy dzień 🙂 . Wszystko tak samo, tym samym tempem i podobnym tętnem. Pojutrze rehabilitacja a we wtorek zdjęcie szwów!

2015/12/14 – Czterogodzinna wizyta u Asi 🙂 – była drabinka, ćwiczenia z kamizelką obciążeniową, rozciąganie i inne tego typu atrakcje. Już pod koniec trochę kłuła rzepka więc już nadszedł widocznie czas by udać się do domu. W tym tygodniu to niestety jedyna wizyta u Asi 🙁 Ze względu na zebrania w szkole musiałem odwołać jedną wizytę.

2015/12/15 – Dzisiaj była wizyta w Lekmedzie i zapowiadane już zdjęcie szwów – coraz bliżej już do zajęć basenowych :). Odbyłem również krótką rozmowę z Dr Słynarskim i umówiliśmy się na oględziny kolana za 3 miesiące.

2015/12/16 – Trochę dzisiaj napięty dzień, ale oczywiście udało się wygospodarować chwilkę na bieganie i rozciąganie. Po konsultacjach z Łukaszem (trener Triclub) okazało się, że aby wyregulować puls podczas biegania muszę na razie biegać w okolicy 70% tętna maksymalnego. Tak też uczyniłem, ale bieganiem to ciężko nazwać. Nudy straszne, aby utrzymać 72% praktycznie maszerowałem, ale zaleceń trzeba się trzymać. W sumie przemaszerowałem 5 km co mi zajęło ponad 45 minut. Tak będę musiał maszerować przy najmniej miesiąc 🙁 .

2015/12/17 – Maszerowania ciąg dalszy 🙂 czyli 50 minut truchtania potem pół godziny roweru i pełny zestaw rozciągania.
 
2015/12/19 – Wczoraj była przerwa a dzisiaj 50 minut biegania w tempie 70% i rozciąganie. Od przyszłego tygodnia będzie ciekawie bo mam dostać od Asi nowy zestaw ćwiczeń.
 
2015/12/20 – Czas odpocząć od biegania więc pojechałem sobie półtorej godzinki na rowerze – o rozciąganiu chyba już nie muszę wspominać. Rano ruszyły zapisy na bieg chomiczówki więc 17 stycznia biegnę 5 km – była jeszcze opcja 15 km, ale to by było chyba nie wskazane dla mojego kolana.
 
2015/12/21 – Dzisiaj ponad 4 godzinna wizyta u Asi – miałem jeszcze szczere chęci pobiegać wieczorem, ale skoki, drabinka i inne fajne ćwiczenia szybko to zweryfikowały i okazało się, że sił już brakło na truchtanie.
 
2015/12/22 – Nadeszła chwila na realizacje mojego prezentu urodzinowego czyli bikefitting. Dla niewtajemniczonych jest to szczegółowe ustawienie roweru do rowerzysty. Dzięki temu pozycja na rowerze jest idealna, wygodna i przede wszystkim bezpieczna dla naszych mięśni i kręgosłupa. Całość trwała 5 godzin więc też był to rodzaj treningu.
 
2015/12/23 – Wczoraj kolano odpoczywało a dzisiaj powtórka czyli 4 godziny ćwiczeń i na koniec fajny świąteczny zestaw ćwiczeń.
 
 
2015/12/24 – Dzień wolny od ćwiczeń i dyspensa na obżarstwo – WESOŁYCH ŚWIĄT 😀 .
 
2015/12/28 – Święta na sportowo czyli od piątku przez trzy kolejne dni godzina biegania, godzina na rowerze i pełny zestaw nowych ćwiczeń – w sumie ponad 3,5 godziny ćwiczeń. Dzisiaj należała się więc regulaminowa przerwa.

2015/12/29 – Oj jak ja tęskniłem za tym bieganiem 🙂 . Dzisiaj znowu 10 km + rower + domowa rehabilitacja
2015/12/31 – Wczoraj mój organizm się regenerował, a dzisiaj była przepiękna pogoda – fakt trochę może zimno, ale bezchmurne niebo tylko zachęcało do wyjścia z domu. Udało się nawet namówić moich chłopaków na rodzinne truchtanie 🙂 . Po bieganiu, 40 minut rowerku i domowy zestaw rehabilitacyjny.

2016/01/01 – HAPPY NEW YEAR !!! Z Nowym Rokiem szybkim krokiem więc z chęcią pobiegałem w tym mrozie (było w okolicy -10). Ze względu na ograniczony czas zrobiłem domową rehabilitację bez rowerku.

2016/01/02 – Tak mi się dobrze wczoraj biegało, że dzisiaj mróz mnie również nie powstrzymał. Tak sobie biegłem i biegłem aż się zrobiło prawie półtorej godziny biegu 🙂 . Później pół godziny roweru i domowa rehabilitacja.

2016/01/04 – No i nareszcie zaczęło się! Wróciłem do pełnego cyklu treningowego (basen + rower + bieganie). Dzisiaj mam z rana basen. W środę jest wolne więc dzisiaj odrabiamy – było superowo a wieczorkiem dołożyłem jeszcze domowe ćwiczenia rehabilitacyjne.

2016/01/05 – Jakoś tak sporo się dzisiaj uzbierało. Rano mam basen po południu wizytę u Asi a na 18.00 bieganie na Agrykoli. Po basenie jednak trener uznał, że szkoda by było się przeziębić więc odwołał trening i zalecił ewentualnie bieganie w domu (nie trzeba wsiadać po bieganiu do zimnego samochodu). Okazało się też, że trochę za dużo biegam więc mam teraz zmodyfikowany trening. Mam biegać godzinkę i tak: 10 minut rozbiegania, 6 x 5min (80% tętna maks.)/1 min marszu , 10 minut truchtu. Trener zarządził to tak oczywiście zrobię, ale  pobiegam chyba jutro bo pewnie u Asi się zejdzie i będę padnięty.

2016/01/07 – Trener odwołał wtorkowy trening ze względu na spore mrozy – uznał, że lepiej nie ryzykować przeziębienia. Po południe było wolne więc posiedziałem u Asi trochę dłużej niż planowałem 🙂 . Następnego dnia postanowiłem zrobić sobie regulaminową przerwę a dzisiaj znowu rehabilitacja. Jak zwykle było sympatycznie i trochę wyczerpująco – dodatkowo trochę pogadaliśmy sobie o polityce i zbliżającym się WOSP więc czas nam szybko mijał 🙂 . Następnego dnia wolne.

2016/01/09 – Dzisiaj odbyłem pełny zestaw treningowy, czyli bieganie (zgodnie z zaleceniami trenera) + rowerek + ćwiczenia rehabilitacyjne 🙂 .

2016/01/10 – SIE MA! Dzisiaj wspaniały dzień kiedy to możemy wrzucić pieniążki do puszki na bardzo szczytny cel. Jak co roku rodzinnie wzięliśmy udział w biegu WOSP (Policz się z cukrzycą). Ze względu na to, iż jest to pierwsze od ośmiu miesięcy wydarzenie sportowe to szczegóły nareszcie W DZIALE SPORTOWYM 🙂 . Wieczorkiem tradycyjnie jeszcze rowerek + rehabilitacja. Po wyczerpującym weekendzie w poniedziałek dzień wolny.

2016/01/12 – Dzisiaj bardzo na sportowo – rano godzina basenu a po południu pierwszy od dziewięci
u miesięcy trening biegowy z Triclubem – NARESZCIE!. Plany trenerowi trochę popsuł lód na bieżni, ale na szczęście w łazienkach było OK. Wszystko trwało półtorej godziny – były ćwiczenia, skipy, bieganie w pulsie itp 🙂 . Po powrocie do domu zrobiłem obowiązkowy zestaw rozciągający 🙂 . Może to nie na temat, ale wczoraj nasza Poncia skończyła 13 lat 😀 .

 

2016/01/13 – Rozpoczął się już pełny rygor treningowy więc nie będę się raczej nudził – tygodniowo planuje trenować jakieś 7-8 godzin (nie uwzględniając ćwiczeń rehabilitacyjnych). Dzisiaj był wieczorny basen a potem w domu pełny zestaw rozciągający + wałek.

2016/01/15 – Na wczoraj i dzisiaj miałem rozpisany trening rowerowy. O ile wczoraj to nie był jakiś problem pojeździć  1,5 godziny na rowerze a potem zrobić 1,5 godziny ćwiczeń rehabilitacyjnych o tyle dzisiaj hmm… . Po południu miałem wizytę u Asi więc 3 godziny ćwiczeń wykonaliśmy a wieczorkiem no cóż… nie ma zmiłuj trening rowerowy musi być zrobiony 😀 . W niedziele był bieg więc sobota musiała być wolna.  Zapomniałem wspomnieć, że ostatnio przy ćwiczeniach z wałkiem znalazłem bolące miejsce w łydce (pod głową kości strzałkowej) i co ciekawe okazało się, że jest to, to samo miejsce, które mnie boli przy jednym z ćwiczeń rozciągających. Asia trochę z nim dzisiaj powalczyła (prawie zjadłem materac 🙂 ) i następnego dnia było już zdecydowanie lepiej.

2016/01/17 – Dzisiaj biegłem 5 km w biegu Chomiczówki – czas 27:14 jest bardzo zadowalający – więcej o tym w dziale sportowym. Kolano wytrzymało bez żadnego problemu,  nic nie bolało, nic nie doskwierało – JEST SUPER 🙂 .

P.S. Nie chciałbym zapeszać, ale każdego dnia kolanko ma się coraz lepiej. Po ostatnich uciskaniach Asi nie boli już w łydce, do pełnego zgięcia (porównując do prawej nogi) brakuje mi chyba tylko 1 cm. Do pełnego wyprostu również niewiele. Czasami jeszcze jest sztywnawe jak wstaje z krzesła, ale tak to jest czadowo 😀 .

2016/01/19 – Wczoraj był dzień wolny od treningu, ale nie od zajęć rehabilitacyjnych (wszystkie ćwiczenia i rozciąganie wykonane). Rano były zajęcia na basenie i doszedłem do wniosku, że od przyszłego tygodnia wydłużę sobie treningi pływackie gdzieś o pół godziny. W końcu i tak już jestem w wodzie to sobie trochę dłużej popływam 🙂 . Wieczorem miałem trening biegowy a w domu zrobiłem pełny zestaw ćwiczeń rozciągających + wałek oczywiście 🙂 .

2016/01/28 – Tak pisze i piszę jak ta moja rehabilitacja przebiega, ale mam wrażenie, że już jest to trochę monotonne dla czytającego. Nie rehabilitacja tylko moje wpisy oczywiście 😉 . Dlatego uznałem, że może pokaże jak wygląda mój standardowy tydzień i wpisy będę robił w miarę pojawienia się czegoś odbiegającego od tego szablonu. Układ treningów może się lekko zmieniać, ale generalnie ilość i intensywność powinna pozostać na podobnym poziomie. Są oczywiście sytuacje gdzie po treningu nie mam już siły na ćwiczenia rehabilitacyjne, ale staram się aby zawsze starczyło sił na rozciąganie i wałek. W tygodniu z reguły jest jeden dzień wolny od treningów triathlonowych i dwa dni wolne od ćwiczeń rehabilitacyjnych. W sumie daje to 7-9 godzin treningów (triathlonowych) + drugie tyle ćwiczeń rehabilitacyjnych (łącznie z rozciąganiem i wałkiem). Wychodzi więc na to, że mam 15-18 godzin tygodniowo aktywności 🙂 .

PON. – WOLNE – totalnie nic nie robię. Ewentualnie położę się wcześniej spać. Porządne wyspanie w końcu też jest formą treningu 🙂

WT. – Rano basen (1h), po południu bieganie (1,5h) – w domu zestaw rozciągania + wałek (0,5h), a jak mam siłę to pełen zestaw ćwiczeń rehabilitacyjnych (1h)

ŚR. – Po południu basen (1h), w domu zestaw ćwiczeń rehabilitacyjnych + rozciąganie + wałek (1,5h)

CZW. – Rehabilitacja u Asi (około 3h), w domu rower (1,5h)

PT – Basen (1h), wolne od ćwiczeń rehabilitacyjnych (ewentualnie rozciąganie)

SOB. – Bieganie (1,5h), w domu zestaw ćwiczeń rehabilitacyjnych + rozciąganie + wałek (1,5h)

NIEDZ. –  Rower (1,5h), w domu zestaw ćwiczeń rehabilitacyjnych + rozciąganie + wałek (1,5h)

2016/02/18 – Nic się nie zmienia, treningi tak samo ułożone, rehabilitacja również. Wszystko idzie ku dobremu. Z takich dyskomfortu to boli mnie (może bardziej dyskomfort) rzepka i jak szybko zegnę kolano to boli mnie delikatnie w okolicach dolnej części rzepki (bardziej nawet przy kołku rekonstrukcyjnym). Ale tak to super – kalendarz się wypełnia imprezami, forma rośnie 🙂 .

2016/03/03 – Tydzień mija szybko za tygodniem i chyba wypadało by coś napisać wszak jest do tego okazja 🙂 . Dzisiaj jestem ostatni raz u Asi, ale nie dlatego, że moje kolano jest już zdrowe na 100% (o kolanie trochę później), tylko dlatego, że Asia w końcu postanowiła urodzić. Ta kobieta jest niezniszczalna i tak jak planowała pracę maks do stycznia, jakoś tak jej się przeciągnęło do początku marca 😀 .  Termin jest na 18 więc chyba faktycznie czas na przerwę – bądź dzielna Asiu!

Na przyszły tydzień umówiłem się do Sergiusza, któremu Asia przekazała wszystkie swoje uwagi. Uznaliśmy, że to będzie chyba najlepsze rozwiązanie, ponieważ Sergiusz stosuje mocniejsze fizycznie treningi i rehabilituje innymi metodami niż Asia a odmiana taka na pewno mi się przyda.

Teraz może krótko o zaleceniach i wnioskach, bo w końcu należało by podsumować ten okres rehabilitacji:

Najważniejsze zalecenie dotyczy chyba ćwiczeń a dokładnie tego, że przy ilości moich treningów mogę już nie ćwiczyć w domu ustalonego zestawu ćwiczeń rehabilitacyjnych (mięśnie są odpowiednio wzmacniane na treningach), ale to nie znaczy oczywiście, że mogę już sobie leżeć i pachnieć 🙂 . Zdecydowanie powinienem się rozciągać (codziennie) oraz przy tej okazji robić ze dwa ćwiczenia na stabilizację i kilka na nasz główny układ mięśni. Jest on podstawą całej konstrukcji mięśniowej człowieka a chodzi o mięśnie brzucha i ćwiczenie typu np. deska oraz odwodziciele (mięsnie na wysokości bioder) i ćwiczenia np. deska bokiem na łokciu i noga w górę. Dobrze by było jak bym z jedno chociaż ćwiczenie zrobił też na zginacze (zginacze mięśnia dwugłowego), które w porównaniu z mięśniem czworogłowym są dość zaniedbywane. Oczywiście jak będzie mi się chciało i porobię trochę więcej to tylko mi na dobre wyjdzie 😀 .

No dobra – to tyle jeśli chodzi o zalecenia i porady a teraz czas na krótkie podsumowanie jak się czuje kolanko prawie rok od zerwania więzadła. Przed dzisiejszą wizytą zgłosiłem Asi takie problemy:

– ból na wysokości więzadła rzepki przy dynamicznym zgięciu nogi – na razie ślizg na kolanach po murawie w stylu piłkarskim wykluczony 🙂

– rzepka – ostatnio coraz częściej mi doskwiera – ostatnio przy wchodzeniu po schodach i na rowerze przy ćwiczeniach „stojąc”.

– trochę mi dokucza wsiadanie i wysiadanie z samochodu (jedną nogą) gdzie następuje spora rotacja kolana i trochę jest nieprzyjemnie.

Asia twierdzi, że jeśli chodzi o rzepkę to „lekko” ją „przeciążam” – tutaj bym z tym „przeciążaniem” podyskutował wszak w poniedziałek robię sobie przecież przerwę od treningów 😉 . No dobra może ociupinkę 🙂 .

Pomimo mojej dzisiejszej gorączki porobiliśmy trochę ćwiczeń. Głównie stabilizacji (z rotacją) i dodatkowo laser na więzadło rzepki. Na pożegnanie (pewnie zobaczymy się z Asią dopiero w czerwcu) były babeczki owocowe więc było milutko. Po rehabilitacji szybko do łóżka aby wyleczyć infekcję. Niestety trochę się zeszło z tą infekcją i następny trening zrobiłem dopiero w niedzielę 🙁 .

2016/03/07 – Muszę przyznać, że kolano ma się zdecydowanie lepiej. Po ostatniej rehabilitacji i kilkudniowej przerwie w treningach, jest mega różnica. Chyba trochę Asia miała rację z tym „przeciążaniem” kolana na treningach, ale pewnie tylko trochę 😉 . No nic w czwartek idę do Sergiusza więc chyba na wszelki wypadek wezmę drugą koszulkę na zmianę bo pewnie czeka mnie ostry trening 🙂 .

2016/03/23 – Jutro trzeci trening z Sergiuszem. Tak jak wcześniej pisałem na poprzednich spotkaniach było ciężko. Miałem wrażenie (a nawet pewność), że mam chociaż trochę wyćwiczone mięśnie uda, ale jednak okazało się, że bardzo się myliłem. Następnego dnia po takim treningu ledwo chodzę a zakwasy czuje głównie w okolicy mięśnia dwugłowego. Ogólnie wizyta bardzo sympatyczna a same ćwiczenia w stylu crossfit dosyć wyczerpujące 🙂 . Ćwiczenia głównie nastawione na dwugłowy, czworogłowy i stabilizację, ale oczywiście nie brakuje również zabiegów manualnych.

P.S. W zeszłym tygodniu pojawiła się na Świecie przyszła fizjoterapeutka Nela, do której zapisy na pewno będą już gdzieś za 25 lat 😀  – GRATULACJE ASIU

2016/04/03 – Wczoraj minął rok od kiedy Dr Słynarski wziął skalpel do ręki i naprawił mi więzadło. Dzisiaj uczciłem to życiówką na półmaratonie i co najważniejsze kolano zachowuje się perfekcyjnie – zarówno podczas biegu jak i kilka godzin po. Nie ma co tu pisać bo po prostu zwyczajnie jestem szczęśliwy 🙂 . Dokładna relacja z biegu w DZIALE SPORTOWYM – zapraszam do lektury.

2016/05/10 – Kolanko ma się coraz lepiej i już zbliża się moment kiedy będzie można użyć słowa „doskonale”. Testem był właśnie zakończony obóz gdzie przejechaliśmy ponad 450 km na rowerze i przebiegliśmy około 80 km a kolano zachowywało się rewelacyjnie. Zapraszam na relacje z obozu w dziale sportowym.

2016/06/14 – Od czasu obozu minął już miesiąc i przez ten czas udało mi się wystąpić w kilku imprezach triathlonowych. Dystanse były różne – od 1/8 IM po dystans olimpijski więc kolanko dostało spory wycisk. Regularnie się rozciągam i wałkuje a raz w tygodniu chodzę do Sergiusza na rehabilitację (około 2 godzin). Muszę przyznać, że kolano polubiło zawody triathlonowe, bo podczas oraz po zawodach kompletnie nic mi nie dolega. Jedyny problem jak mam to zgięcie. Brakuje mi dosłownie troszeczkę aby uzyskać takie same zgięcie jak w prawej nodze. Dodatkowo jeżeli przy nierozgrzanym kolanie np. mocno i raptownie zrobię skipa C (kopnięcie piętą w dupsko) poczuje lekki ból poniżej rzepki. Czyli opcja radości piłkarskiej (rzut na kolana i ślizg) po strzeleniu bramki odpada. Nad tym cały czas pracujemy i jak się z tym uporam to do pełnej sprawności pozostanie tylko kwestia głowy, która cały czas mówi mi abym traktował kolano jakby dopiero było operowane. Na to jednak tylko czas jest chyba lekarstwem.

2016/06/21 – Coraz rzadziej już robię wpisy w dziale, ale to chyba dobrze bo to tylko oznacza, że kolano ma się nieźle i wpisów raczej należy szukać w dziale sportowym. Jednak trochę już minęło od ostatnich doniesień o stanie mojej nogi więc może czas na lekką aktualizację. Gdyby było perfekcyjnie to bym tutaj chyba zakończył jednak perfekcyjnie nie jest więc zamiast kończyć rozpocznę mój lament. Po 18 miesiącach od operacji i 12 od wycięcia cyklopa spodziewałem się, że noga będzie jak nowa a nawet w wyniku takiej ilości ćwiczeń nawet lepsza. Jednak o wślizgu na kolanach (jak to robią piłkarze 🙂 ) mogę raczej zapomnieć – pełne zgięcie mam dopiero po drobnej rozgrzewce (brakuje naprawdę niewiele). Wrażenie jest takie jakby więzadło było ciut za krótkie. W normalnym funkcjonowaniu w niczym to nie przeszkadza, ale czasami jak chce nagle zrobić przysiad lub nagle usiąść na piętach do mnie to po prostu boli i boję się, że coś uszkodzę (może to już taka skaza na psychice 😉 ). Praktycznie codziennie się rozciągam i ćwiczę i niby jest lepiej, ale i tak mnie to wkurza. Medycznie, zgięcie oczywiście jest w normie, ale mi ta norma nie odpowiada i już. To tyle na temat zgięcia. Z wyprostem jest podobnie czyli brakuje do ideału kilku milimetrów. Biernie (przy nacisku) wyprost jest, ale co z tego jak zaraz wraca do swojej pozycji. W sporcie, czy w zwykłym chodzeniu zupełnie to nie przeszkadza, ale w odbudowywaniu mięśni już raczej tak. Nie mogę tak napiąć czwórki jak w prawej nodze.

Jeśli chodzi o siłę czwórki i dwójki to jest bardzo podobna jak w prawej nodze czyli jest OK. Obwód czwórki i łydki wymaga jednak jeszcze nieznacznej odbudowy. Raz w tygodniu jestem u Asi na rehabilitacji i walczymy z tematem, ale powoli tracę cierpliwość. Ostatnio już naprawdę byłem wściekły i z tych nerw zapisałem się na USG kolana (sprawdzony solidny radiolog). Badanie trwało ponad 15 minut i było mega szczegółowe. Jaki efekt… wszystko super i bez zastrzeżeń! Jedynie co zauważył to jeszcze niezagojona blizna na więzadle rzepki (prawdopodobnie to pamiątka po artroskopie). Faktycznie tam mnie czasami pobolewa i liczyłem raczej na powiększone ciało Hoffy, ale nie ma to znaczenia – najważniejsze, że chociaż ten problem się rozwiązał. Cała reszta super. Nie wiem czy to dobrze czy źle i zastanawiam się czy nie zrobić jeszcze dodatkowo rezonansu. Przy pełnym wyproście mam bowiem czasami (nawet coraz częściej) uczucie jak przed wycięciem cyklopa. Czyli coś jakby blokowało wyprost. Trochę się martwię, że mógł wyrosnąć mi drugi cyklop, ale czy to możliwe? Pomyśle jeszcze nad tym rezonansem a na razie trening, ćwiczenia, trening, ćwiczenia – musi być dobrze bo Barcelona czeka 😀

2017/06/22 – Minął prawie rok od ostatniego wpisu w tym dziale. Dobrze to świadczy o kolanie, które daje sobie radę podczas wszelkich moich treningów. Jednak nie pisał bym gdyby nic się nie wydarzyło. W ostatni weekend byłem na zawodach w Białce, które kończyły nasz czterodniowy obóz treningowy. Wszystko super, treningi fajne, zawody udane, kolano całe więc niby nic, a jednak. W poniedziałek wstałem i była tragedia. Miałem uczucie jakby kolano było spuchnięte w środku. W dolnej części dołu podkolanowego bolało oraz również bolała część przyśrodkowa kolana na wysokości szpary czy kłykcia. Strasznie się wystraszyłem, ale na szczęście we wtorek było trochę lepiej. Dół podkolanowy przestał boleć, ale część przyśrodkowa bolała dalej. Postanowiłem schłodzić kolano, bo tylko to wpadło mi do głowy. Uznałem (trochę to było głupie), że trening mi pomoże więc poszedłem popołudniu pobiegać. Może i dobrze, że poszedłem bo okazało się, że podczas biegania nic nie bolało a po treningu nawet było lepiej. Wieczorem problem powrócił – głównie bolało jak chodziłem albo wstawałem po kilkuminutowym siedzeniu. Wszystkie koszmary i czarne myśli z przed dwóch lat powróciły. W środę było podobnie więc zapisałem się na USG do dr Czyrny. W środę wieczorem i czwartek rano byłem na basenie i niby wszystko OK. W czwartek na USG szedłem zgaszony i wystraszony – byłem pewien, że poleciała łąkotka lub co gorsze więzadło. USG trwało ponad 20 minut a lekarz stwierdził, że mam „wzorcowe kolano” i nie ma do czego się przyczepić. UFFFFF! Wielka ulga, ale pozostawało pytanie co to było? Po konsultacjach z Asią okazało się, że to zwykłe przeciążenie. Już nie raz przeciążałem bardziej kolano i nic takiego się nie działo, ale tym razem tak. Tak zwyczajnie kolano postanowiło się trochę zbuntować.  Po kilku dniach wszystko przeszło i śladu po przeciążeniu nie mam. Co się jednak najadłem strachu to moje :).

2017/09/30 – No i stało się – zostałem Ironmanem 🙂 – prawie 2 i pół roku po rekonstrukcji ACL (metodą internal bracing) udało się dokonać czegoś co kiedyś było dla mnie nieosiągalne. Pierwsze normalne treningi biegowe zacząłem robić praktycznie dopiero po drugiej artroskopii (wycięcie bliznowca) czyli tak od stycznia 2016. Jak byś się więc zastanawiał ile czasu potrzeba na przygotowania do IM-a po artroskopii – to  wychodzi jakieś 21 miesięcy 🙂 . W tym dziale jednak piszemy o stanie zdrowia więc szybko informuje, że po ukończeniu zawodów kolano zachowywało się super. Nawet mogę powiedzieć, że jeżeli, poza ogólnym zmęczeniem mięśni, odczuwałem jakieś problemy to raczej w prawej nodze. Aktualnie chodzę do Asi raz na trzy, cztery tygodnie i to chyba tak z przyzwyczajenia. Robimy fajny trening, skupiamy się na bieżących problemach. Oficjalnie nie muszę już korzystać z fizjoterapeuty, ale będę bo tak już się z nimi zżyłem 😉 . Po zawodach oczywiście pojechałem do Asi, ale głównie w sprawie prawej nogi – okazało się, że doskwiera mi ból w mięśniu półścięgnistym.  Asia pomasowała, ponaciskała, zrobiliśmy solidny trening i „dwójka” chodzi już doskonale 🙂 . Jeżeli się więc zastanawiacie czy po zerwaniu ACL-a można wrócić do sportu to zapewniam Was, że można. Należy jedynie słuchać się dobrego fizjo, unikać pośpiechu, nie dokładać ćwiczeń (poza wymagane od fizjo) a sukces przyjdzie sam. POWODZENIA 🙂

Zamknij