Euforia minęła, przyszły następne zwykłe treningi następne biegi uliczne i trzeba było sobie postawić jakiś nowy cel. Jakoś mając przed sobą wyznaczony plan lepiej mi się podchodzi do treningów i mam zdecydowanie lepszą motywację. Wyznaczone cele na 2013 rok może nie były najwyższych lotów, ale na lepsze w tamtym czasie nie wpadłem. Zadanie było aby osiągnąć w przyszłym roku zdecydowanie lepsze czasy i oczywiście wziąć udział w maratonie warszawskim we wrześniu. W 2012 roku zaliczyłem jeszcze 10 km „Biegnij Warszawo” gdzie poprawiłem swój czas o ponad 10 minut. Może wynik 1:04:25 „dupy nie urywał”, ale widać było progres. W zimę chodziłem regularnie na bieżnię co trzeba przyznać nie było mega interesującym zajęciem i do tej pory zastanawiam się dlaczego nie mogłem się cieplej ubrać i pobiegać na zewnątrz?
Nowy biegowy rok 2013 rozpocząłem 13 stycznia gdzie wziąłem udział w biegu WOSP „Policz się z cukrzycą” – super atmosfera, szczytny cel, wspaniali ludzie. Naprawdę warto pobiec zwłaszcza, że najważniejszy tutaj jest udział i cel a nie osiągnięty czas.Pierwszy wiosenny bieg to półmaraton warszawski, który praktycznie rozpoczyna sezon biegowy w stolicy. Już nie było takiej ekscytacji jak w zeszłym roku, choć stres przed startem musiał oczywiście być 🙂 . Pogoda tym razem nie dopisała i trzeba było się ciepło ubrać a czapka była obowiązkowym atrybutem biegacza. Na mecie było widać, że trening w zimę został odbyty, ale czas 2:20:04 pokazał, że można było dużo bardziej się przyłożyć (mimo, że jednak poprawa była o prawie 15 minut). I tak 24 marca rozpoczął się oficjalnie sezon biegowy 2013 i oznaczało to, że zostało mi 6 miesięcy na przygotowanie się do maratonu.
Biegałem w miarę systematycznie jednocześnie dbając o moje stawy. Starałem się wymieniać regularnie buty na nowe co około 1000 km. Stan obuwia nie ma tutaj znaczenia, ponieważ liczy się stan amortyzacji, której sprawność ciężko stwierdzić dlatego trzeba wymieniać buty przy określonym „przebiegu” i już. Tak, tak to nie pomyłka – już przebiegłem ponad tysiąc kilometrów. Brzmi to bardzo poważnie, ale podobno dla biegaczy regularnie biegających to taka „rozgrzewka”. Nigdy nie patrzyłem jednak jak to dla innych wygląda – dla mnie to odległość, o przebiegnięciu której nigdy nawet mi się nie śniło. Tak sobie biegałem, osiągałem coraz lepsze czasy aż „niespodziewanie” nadszedł wrzesień gdzie musiałem się bardziej przyłożyć do treningów – w końcu został niecały miesiąc do maratonu. Chyba za bardzo poczułem się pewny i hmm… jakby to jeszcze ująć: obrosłem w piórka, sodówka (to może trochę za bardzo) uderzyła… Generalnie biegałem za mało co później szybko zweryfikował maraton 🙂 Na szczęście ściany nie było, ale męczyłem się strasznie, mięśnie odmawiały mi posłuszeństwa a gdzieś na 35 km zacząłem dostawać mega wielkich skurczy łydek. W efekcie na stadion wpadłem praktycznie kulejąc. Tym razem na mecie pojawili się kibice w postaci mojej rodzinki 🙂 i w rezultacie wbiegłem na metę z moim najmłodszym synkiem. Całość zajęła mi 4:57:32 co niby jest poprawieniem czasu o ponad 10 minut, ale jak na tak długi dystans to progres niewielki. No cóż jak to mówią „trzeba upaść aby podnieść się z upadku” więc po prostu trzeba ruszyć dupę i solidnie zabrać się za treningi a nie udawać, że jest się już światowej klasy maratończykiem. Takie doświadczenie wiele uczy dlatego jak tylko ruszyły zapisy na maraton w 2014 roku od razu się zapisałem.
Tydzień po maratonie jak co roku odbył się bieg na 10 km „Biegnij Warszawo” gdzie tradycyjnie razem z Piotrkiem wystartowaliśmy. Z powodów trochę zdrowotnych, trochę czasowych Piotrek zaniedbał treningi więc biegliśmy raczej osobno. Godziny nie złamałem więc czas 1:02:16 (poprawa o zaledwie 2 minuty) nie napawał radością. Braki treningowe również pokazały swoją siłę na dziesięciu kilometrach.
Zima przede mną więc trzeba było wykupić karnet na siłkę i podreperować siłę i kondycję. Zanim jednak zaliczyłem wizytę na siłce 11 listopada wziąłem udział w Biegu Niepodległości. Jest to jeden z trzech biegów zaliczany do tzw „triady biegowej zabiegaj o pamięć” w skład, której wchodzą jeszcze Bieg Konstytucji oraz Bieg Powstania Warszawskiego. Bardzo fajne i bardzo patriotyczne biegi gdzie przy okazji poznajemy kawał naszej historii. W Biegu Niepodległości z biegaczy utworzona jest wielka i przepiękna biało czerwona flaga – naprawdę warto. Wykręciłem czas około 55 minut więc udało się złamać 1 godzinę (tutaj brawa poproszę 😀 ), ale mój starszy syn był szybszy ode mnie o prawie minutę więc zdobyłem dodatkowy bodziec to mocniejszych treningów 🙂 . Biegowy 2013 rok zakończyłem więc bardzo patriotycznie i z dużymi nadziejami na lepsze czasy w najbliższej przyszłości 🙂