Poniedziałek rano 9 maja 2016 – nogi bolą, łydy pieką czyli ogólne zmęczenie organizmu może tylko świadczyć o zakończeniu 9 dniowego obozu z Triclubem ? . Wszystko zaczęło się w piątek 29 kwietnia gdzie wczesnym wieczorem wstawiłem się na triathlonowy obóz w Sielpii. Może apelu nie było i uroczystego wciągnięcia flagi na maszt również, ale od początku widać było energię i dobrą atmosferę. Przyjechało nas około 18 wariatów (uroczych wariatek również), którzy jeszcze zapłacili za to aby codziennie móc katować swoje „stalowe mięśnie” i wylewać hektolitry potu ? . Plan dnia był mało skomplikowany i głównie polegał na żarciu i trenowaniu i wyglądał mniej więcej tak:
7:40 – pobudka
8:00 – śniadanie
9:45 – trening (do około 12:30)
13:00 – obiad
15:00 – trening – po treningu jeszcze nieraz robiliśmy dłuższy stretching
19:00 kolacja
20:00 – piwko wieczorne i spać
Na początku obozu mieliśmy spotkanie z firmą NUTRICUS (dietetycy sportowi), gdzie Tomek (przedstawiciel firmy) poopowiadał nam o prawidłowym żywieniu a z samego rana dokonał pomiaru składu ciała (16 % tłuszczu więc mam jeszcze z czego schodzić ? ). Mieliśmy jeszcze zajęcia ze stretchingu, z BCS (Body Core Stability) oraz Inga nasza klubowa koleżanka poopowiadała jak unikać kontuzji w sporcie. Inga jest fizjoterapeutką i wiele razy chłopaki ją odwiedzali aby uśmierzyła ból ich „stalowych mięśni” ? . W efekcie mieliśmy pokaz naklejania tape-ów, którymi męska część obozu z dumą się chwaliła.
Ogólnie humory dopisywały, ochota na trenowanie była ogromna a jedynie co nie wyszło to trening w wodach otwartych. Mieliśmy wprawdzie pianki, ale temperatura wody w jeziorze była mocno niekomfortowa. Cały przebieg obozu najlepiej chyba jednak zobrazować liczbami:
Obóz trwał 9 dni
32 godziny treningu
17514 spalonych kalorii
A teraz wisienka na torcie:
Pływanie – 8 km
Rower – 450 km
Bieganie – 80 km
Pływanie mieliśmy na bardzo przyjemnej pływalni oddalonej o około 10 km od naszego ośrodka. Basen był 25 metrowy z cieplutką wodą i miłą atmosferą. W obowiązkach trenerskich pomagała Magda, która zadawała bardzo fajne ćwiczenia i generalnie jest bardzo milutką osobą. Mieliśmy test na 400 metrów w piankach oraz bez i okazało się, że zysk wynikający z pływania w neoprenie jest dość spory – średnio wyniósł około 12%. Moje czasy z testu przedstawiały się odpowiednio 7:01 z pianką i 7:56 bez pianki więc jak widać jest spora różnica.
Rower to już była bajka – w sumie powinno się pisać tylko same ochy i achy ? . Przepiękne trasy, do dyspozycji górki i podjazdy, mały ruch samochodowy i do tego piękna pogoda, cóż można więcej chcieć. Najlepsze jednak chyba zostało na koniec – pojechaliśmy sobie trasą GREEN VELO (oznakowany szlak rowerowy o długości 2000 km!!!), która prowadziła przez małe miasteczka i wioski. Wszystkie skręty były oznakowane więc ciężko było się zgubić (a jednak mi się udało ? ) a co około 15 km mieliśmy ewentualnie do dyspozycji tzw. MOR-y (miejsce obsługi rowerzystów) gdzie były zadaszone ławki ze stołem, miejsce na przypięcie rowerów itp. Polecam wszystkim, którzy choć trochę lubią jeździć na rowerze – można zrobić sobie piękną wycieczkę.
Bieganie też było niczego sobie zwłaszcza, że biegaliśmy głównie w lesie więc widoki było przepiękne a powietrze dobrze przefiltrowane. Mieliśmy do dyspozycji trzy dobrze oznakowane szlaki biegowe co i tak nie miało znaczenia bo oczywiście musiałem się raz zgubić i zamiast dystansu 13 km wyszło mi 18 km ? .
Muszę przyznać, że na ostatnim treningu biegowym widać było u mnie zdecydowaną poprawę wydolności. Po prawie 60 km roweru było 40 minut biegania i przy 81-83% tętna maksymalnego biegłem w tempie 4:30 – 4:40 – rewelacja ? .
Co tu więcej pisać – może i dupa boli od roweru, ale było czadowo i na pewno zapisuje się na następną edycję ? .
P.S. – Po obozie okazało się, że przytyłem prawie 1,5 kg ? – czas na rzeźbę
Do zobaczenia 22 maja w Piasecznie na 1/8 IM.