Na kolegów z klubu można zawsze liczyć 🙂 – dostałem właśnie dzisiaj od Krzyśka fotkę typu motywator i muszę przyznać, że trochę mnie zmroziło. Zostało TYLKO 200 dni!!! Co to jest 200 dni, przecież to już za chwilę! Aż zacząłem liczyć czy może ktoś się pomylił. Niestety, faktycznie tyle zostało do mojego debiutu w IRONMAN Barcelona. Nie wiem jak ja przeżyje tą spinę startową, jak już na widok tego zdjęcia, prawie musiałem zjechać na pobocze. Pomyślałem jednak, że może jest to też znak, że trzeba zrobić wpis na blogu i zrobić małe podsumowanie 🙂 .

Wypadałoby zacząć od treningów – chyba nie mogę narzekać, ani wiele sobie zarzucić. Trenuje dosyć systematycznie i tyle ile daję rady (choć pewnie to wymówka i dało by się więcej) – czyli 9 razy w tygodniu treningi pływacko-rowerowo-biegowe (po trzy na dyscyplinę) a 4-5 razy w tygodnie staram się robić pakiet ogólnorozwojowy czyli core stability, ABS oraz rozciąganie. Daje to w sumie około 15 godzin różnych treningów. Czy to wystarczy przekonamy się w październiku 😉

Zdrowie i tak prawdę mówiąc chyba od tego należałoby rozpocząć podsumowanie, wszak bez zdrowia daleko z treningami nie zajedziemy 😉 . To, że trzeba się badać pisałem w ostatnim moim wpisie. W moim przypadku badania wyszły wzorcowo, dodatkowo zrobiłem holtera i na ten rok ten temat mam nadzieję, mam z głowy. Dołożyłem jeszcze do tego, na wszelki wypadek, ubezpieczenie od nieszczęśliwych wypadków wraz ze zwrotem kosztów leczenia.
Ciężko pisząc o zdrowiu nie wspomnieć o moim kolanie, które przeszło ostatnio swoisty test. Po prawie dwóch latach zdecydowałem się pojechać na narty i przetestować moje kolano. Mogłem w sumie już pojechać w zeszłym sezonie,  ale za bardzo się bałem. Bałem się oczywiście i teraz , ale wszyscy mnie zapewniali, że kolano mam mocniejsze niż przed kontuzją. Mówili, mówili a ja i tak wiedziałem swoje czyli w głowie ciągle tkwi kwestia upadku, ponownego zerwania i setki godzin spędzonych godzin na rehabilitacji. Nie mówiąc już o utraconym Tri sezonie.

W tym roku ułożyło się jednak tak, że pojechałem do Szklarskiej tylko z Kubą (młodszym synem) więc zapowiadały się spokojniejsze zjazdy. Faktycznie tak było i o ile sam zjazd nie był problemem (choć wolniejszy niż zwykle) to świadomość upadku była straszna. Nawet raz zdarzyło się, że zaliczyłem upadek i to bardzo przypominający ten z Kasprowego (gdzie zerwałem więzadło) czyli brak prędkości, pierwszy skręt i leże – nie wiadomo dlaczego, co się stało, ale zalał mnie zimny pot a w oczach miałem Kasprowy. Na szczęście były to tylko czarne myśli i nic wielkiego się nie stało. Pojeździliśmy 5 dni i z każdym dniem narciarska pewność powracała. Choć do ideału jeszcze daleko, ale zrobiłem już wielki krok w psychologii mojego sportu 🙂 . Dodam jeszcze, że z Kubą próbowaliśmy w Jakuszycach biegania na biegówkach. Kubie wychodziło znakomicie a o moich wyczynach, bolącej dupie i drewnianej pozycji nie będę się może rozpisywał 😛

 

Wracając do podsumowań i rozważań przedsezonowych, trzeba jeszcze wspomnieć o kalendarzu startowym. Od tej strony jestem nawet całkiem nieźle przygotowany – cały wykaz startów opisałem we wcześniejszym wpisie, ale do tego trzeba dodać, że noclegi też już są zarezerwowane więc takimi pierdołami się już nie przejmuje.

Sprzęt niewiele się zmienił, ale jednak. Dorobiłem się w końcu pomiaru mocy więc treningi teraz nakierowane są bardziej na generowaną moc a nie tętno i muszę przyznać, że są dużo fajniejsze 🙂 . Dodatkowo doszedł (prosto z USA) jeszcze mały detal w postaci specjalnego uchwytu do roweru na tabletki saltstick (tabletki elektrolityczne zapobiegające kurczom) – dzięki temu te małe tabletki są w jednym miejscu i łatwo je sobie aplikować podczas jazdy. Mały gadżet a bardzo przydatny. Zbieram też na nowe koła, ale raczej wątpię bym uzbierał 🙁 Po uzbieraniu muszę jeszcze złożyć wniosek do ministra finansów naszej rodziny i uzyskać akcept 😉

Czyli co – treningi OK, zdrowie OK, Tri kalendarz OK więc czas powoli zaczynać sezon. Na koniec filmik jaki Inga przesłała w odpowiedzi na Krzyśka motywator – jak widać wszyscy się wzajemnie wspieramy :). Często go oglądam aby się podbudować – jest naprawdę extra.

 

Źródło: IronmanTriathlon – Youtube