Jechać, nie jechać, jechać, nie jechać? To było jedyne pytanie jakie zadawaliśmy sobie w czwartek 2 sierpnia 2018 r. A wszystko przez sinice, które postanowiły wypoczywać na naszych plażach lekko utrudniając życie tym co chcieli się popluskać. W końcu padło na „jechać” 🙂 . A jechać nie byle gdzie, tylko do Gdyni na debiut Kuby w Aquathlonie (400 m pływania i 2 km biegu). Wszystko zaczęło się podczas pobytu na Mazurach gdzie Kuba trochę popływał w piance i zdecydował się podjąć wyzwanie na pierwszych swoich zawodach w aquathlonie. Wybór padł na te najbardziej prestiżowe czyli podczas Enea Ironman Gdynia. Zawody odbywały się w piątek a my w czwartek jeszcze nie mieliśmy żadnych informacji czy zostaną one rozegrane. Komunikat o czystości wody miał być podany dopiero około południa w piątek. Jednak z relacji tych co byli już na miejscu wynikało, że woda wygląda całkiem nieźle, więc niech się dzieje co chce – ahoj przygodo – jedziemy. Start był zaplanowany w piątek o 17:20, ale postanowiliśmy jeszcze coś ciekawego zobaczyć w trójmieście i padło na Muzeum II Wojny Światowej. Wyjechaliśmy z Wawy z samego rana tak aby być w muzeum na otwarcie. Moim muzeum nr jeden, jak do tej pory, było muzeum Powstania Warszawskiego w Warszawie, ale teraz to już sam nie wiem. Wspaniale przygotowana wystawa, którą zwiedziliśmy z interaktywnym przewodnikiem. Niby zwykłe słuchawki na uszach, ale uczucie jakby przewodnik stał obok. Ogólnie rewelacja i polecam każdemu kto będzie z wizytą w Gdańsku 🙂

Enigma 🙂

Nie mogłem się oprzeć 😉

Fota obowiązkowa 🙂

Po solidnej lekcji historii pojechaliśmy do Gdyni odebrać pakiet startowy, pochodzić po expo i dokładnie przyjrzeć się trasie pływackiej. Naładowaliśmy węgle w lokalnej knajpce i poszliśmy oglądać rywalizację młodszych roczników. Jak tak sobie siedzieliśmy widać już było spinę startową. Zupełnie jak u taty 😀 – zbłąkane i zamyślone oczy, chęć założenia pianki ponad godzinę przed startem i ponad 30 stopniowym upale, myśli skierowane tylko na start – no po prostu jak bym siebie widział 🙂 .  To bardzo dobry objaw i nie należy się tego wstydzić a zrozumie to tylko ten kto startuje w zawodach i na czym mu bardzo zależy. W końcu nadszedł moment założenia pianki, krótkiej rozgrzewki i wejściu do wody na krótkie rozpływanie.

 

Przygotowania ruszyły

Ostatnie poprawki przed rozgrzewką

Po rozpływaniu

Do startu coraz bliżej, stres się wzmagał, ale Kuba dzielnie znosił trudy swojego debiutu. W końcu nadszedł czas aby pojawić się w strefie zmian i zostawić tam wszystko co potrzebne do biegania. Pieczołowicie ułożył buty i położył numer startowy. Zaczęła się szybka odprawa techniczna prowadzona przez sędziego a zaraz potem wszyscy zostali odprowadzeni na linię startu. Tutaj Kuba sprytnie się zachował i zgodnie ze strategią ustawił się w pierwszym rzędzie z boku. Wiedział, że może być pralka, więc takie ustawienie było chyba najlepsze.  Tak prawdę mówiąc to nie wiem kto się bardziej denerwował Kuba czy my 😀 .

Tuż przed startem 🙂

W końcu wystartowali. Ruszył idealnie i jako, że dość długo było płytko zrobił kilka delfinowych skoków (i tutaj trochę zawstydził Tatę 😉 ) i zaczął swoje pierwsze 400 metrów w morzu. Mieli do opłynięcia dwie boje a następnie prosta do brzegu (czyli tak po kwadracie).

Tak wyglądał start – Kuba w piance (czarno czerwonej) na początku po prawej:

Płynął cały czas w czubie, ale tuż przed pierwszą bojką trochę stracił przez nawigację. Szybko jednak powrócił na dobry kierunek i płynął pięknie mając niewielką stratę do samej czołówki.  W rezultacie pływanie zrobił w czasie 06:47!!! co dało mu 6 czas pływania wśród wszystkich chłopaków.

Wyjście z wody

Duma rozpierała, ale to nie był jeszcze koniec wyścigu. Wiedzieliśmy, że pianka daje komfort psychiczny, lepsze ułożenie ciała w wodzie, ale trzeba ją zdjąć w strefie zmian. Wszystko było ćwiczone w domu, ale zawody to już inna bajka.

Kuba w T1 🙂

Podczas ściągania pianki zrobił się „kożuch” na stopie i trochę opóźnił zmianę. W końcu wszystko poszło dobrze, buty na nogi i do przodu na dwie kilometrowe pętle. A my biegiem na trybuny dopingować go na mecie. Zapomniałem dodać, że dołączył do nas Krzysiek, który równie mocno dopingował a przy okazji strzelał fajne foty 😉 .

Sekundy mijały aż w końcu pojawił się nasz bohater – wbiegł na czerwony dywan i ile sił w nogach popędził do mety.

Przyszły Ironman 🙂

Bieg po czerwonym dywanie Kowalczyka Juniora:

Kuba zakończył swój debiut z czasem 00:18:19 co trzeba uznać za wielki sukces. Zwłaszcza pływanie było wyśmienite. Nie dało się ukryć radości na twarzy Kuby, ale i nie należy jej ukrywać. Trzeba być dumny z tego co się osiągnęło, z tego, że zdecydował się zadebiutować w aquathlonie. Teraz pozostało z dumą noszenie czepka z logiem Ironman Gdynia i koszulki finiszera. A wspaniały medal jaki otrzymał na mecie niech zawsze przypomina o tym, że kiedy większość siedziała w tym czasie na kanapie Kuba w upale ścigał się w Aquathlon Gdynia!!! – Gratulacje jeszcze raz, jesteśmy bardzo z Ciebie dumni 🙂

Koszulka finishera zdobyta 🙂

Medal jest mój 🙂

Dumna rodzinka 🙂

Może ten start to jakiś początek do wielkich sukcesów w triathlonie – zobaczymy 🙂