2015/11/06 – Nadszedł czas decyzji – podczas wizyty dr. Słynarski jak zawsze miły i rzeczowy. Posłuchał, poczytał, obejrzał rezonans i… stwierdził, że to bliznowiec, który powstał, ewidentnie przeszkadza w wyproście. Zapewnił, że najlepszym rozwiązaniem będzie tutaj artroskopia (taka kamerka z chirurgicznym nożem). Pokazał mi na ekranie jak ten bliznowiec wygląda i faktycznie mały nie jest – zaznaczyłem na zdjęciu (rzut kolana z przodu) na czerwono. Dokładnie na opisie rezonansu brzmi to tak „Na przednio-przyśrodkowej powierzchni piszczeli w miejscu zagięcia kanału mocowania piszczelowego przerośnięty bliznowiec o średnicy ok. 1,5 cm”. Obrazowo wygląda to tak jakby między drzwi a futrynę wsadzić kulkę o średnicy około 1,5cm i spróbować zamknąć drzwi. Można oczywiście próbować, ale szybciej będzie jak ją się po prostu wyjmie. Warto jeszcze sobie zadać pytanie skąd się biorą takie rzeczy – no niestety to kwestia indywidualnych predyspozycji do robienia się bliznowców – jednym się robią innym nie. Jak widać mi się robią.
Termin został wybrany na 19 listopada. O godzinie 9 rano idę na 15 minutową artroskopię a po południu będę mógł wyjść do domu (o kulach). Może i o kulach, ale za to z pełnym wyprostem ? . Kilka dni po zabiegu mam być Polskim Usainem Boltem (może tak to doktor dokładnie nie ujął, ale ja to tak zrozumiałem ? ).
Tak naprawdę to nie wiem czy mam się cieszyć (w końcu przecież zidentyfikowano problem i może zakończy się ten etap) czy też smucić (znowu zabieg, przerwa w treningach a o kosztach już nie wspomnę). Chyba tak potrosze wszystkiego. Nic to, łeb do góry, zęby zacisnąć i trzeba przeć do przodu ?
2015/11/08 – Motywacja runęła jak akcje podczas krachu na giełdzie w Nowym Yorku. W sobotę nici z treningów a w niedzielę jedynie na co mnie było stać to wieczorna godzina (dosyć intensywna godzina) na trenażerze i pełny zestaw rozciągania.
2015/11/10 – Wczoraj się obijałem, ale dzisiaj rano byłem na basenie a po południu prawie 4 godziny rehabilitacji. Motywacja i chęci do ćwiczeń powoli wracają, ale baaaardzo powoli ?
2015/11/11 – Dzień Niepodległości!!! – pomimo świętowania było ponad godzinę roweru a potem oczywiście rozciąganie. Dla chętnych wstawiam wykres jak wygląda moje tętno podczas treningu rowerowego.2015/11/12 – Dzisiaj 4 godziny sympatycznej rehabilitacji. Asia przygotowuje moje kolanko (bardziej mięśnie) do zabiegu.
2015/11/15 – W piątek było wolne natomiast w sobotę byłem na wspólnym treningu na trenażerach. Super sprawa – kilka osób jest wpiętych w sieć i na ścianie wyświetlana jest trasa , którą jedziemy. Do tego wszystkiego doszła rywalizacja i po ponad godzinie byłem już trochę skonany ? . W niedzielę znowu rower + rozciąganie w domu.
2015/11/16 – Może to i nudne, ale trzeci raz pod rząd był rower + rozciąganie. Coraz częściej myślę o czwartkowej artroskopii.
2015/11/17 – póki można to korzystam więc rano był basen a po południu byłem u Asi na trzy godzinnym rekonesansie ? . Po artroskopii czeka mnie ponad dwutygodniowa przerwa od basenu więc jutro również planuje się pomoczyć. Wieczorkiem było golenie nóżki aby być dobrze przygotowanym na czwartek.
2015/11/18 – wieczorem był basenik, ale generalnie już lekko odczuwam syndrom stresu przedoperacyjnego ? .
2015/11/19 – Wybiła godzina zero!!! Może najlepiej jak opiszę wszystko godzina po godzinie bo jak zwykle coś się musiało zadziać:
– 11.30 – zgłosiłem się do szpitala LEKMED na ul. Kartezjusza. Podpisanie wszystkich dokumentów, sprawdzenie badań (OB, morfologia jak zwykle idealnie) i przydzielenie pokoju. Tam konsultacja z anestezjologiem, lekarzem, pielęgniarką – ogólnie byłem przez chwilkę zajęty. Potem prysznic (dostałem nawet specjalne mydełko) i przebranie w firmowy „garnitur” – na prawdę niezłe wdzianko ? .
– przed 13.00 znalazłem się na stole. Teraz to co najgorsze w tej imprezie czyli wenflon – oj jak ja tego nie lubię! Podłączenie kroplówki i ogólnie wielkie przygotowania – po prawej maszyna do artroskopii, po lewej kroplówka, nade mną monitory, lampa i inne cudeńka. Anestezjolog poinformował mnie, że podaje mi środek, po którym sobie usnę na kilka minut i… chyba usnąłem. Za chwile jednak się budzę i widzę kilka twarzy nade mną wraz z anestezjologiem, który informuje mnie, że musieli przerwać zabieg z powodu spowolnienia tętna (coś mi się obiło o uszy, że spadło mi do 30 uderzeń). Chyba się trochę wystraszyli więc zgodnie z procedurami przerwano zabieg. Nie musze chyba wspominać jaki byłem wkurzony! Odłączono wszystkie kabelki i trafiłem z powrotem do pokoju gdzie czekała na mnie moja kochana żonka (cmok) ? . Zostałem podłączony pod monitor i czekaliśmy na konsultację. Po krótkim czasie wszystko się wyrównało więc dostałem pyszne śniadanko (tak tak śniadanko bo od wczoraj nic nie jadłem). Po południu miałem konsultację z internistą i około 19 byłem w domu. Muszę teraz przebadać się kardiologicznie i uzyskać opinię czy nadaje się do operacji.
Całe to zamieszanie było prawdopodobnie reakcją na środek znieczulający. W kwietniu miałem zastrzyk w kręgosłup a teraz dostałem wersję „w żyłę” i widocznie organizmowi się to nie spodobało. Znowu generalnie wszystko się przeciąga więc powoli już tracę cierpliwość.
Dodam tylko, że dzisiaj ćwiczeń już nie robiłem ?
2015/11/20 – Rano załatwiałem na szybko echo, holtera i wizytę u kardiologa. Wszystko się udało i w czwartek powinienem mieć opinie. Popołudniowa wizyta u Asi była już zaplanowana z tym, że miała być to rehabilitacja bezpośrednio po artroskopii a wyszło jak wyszło. Posiedziałem więc ze trzy godzinki i zrobiliśmy wszystkie niezbędne ćwiczenia.
2015/11/22 – Wczoraj była przerwa, ale dzisiaj pojeździłem trochę na rowerku i zrobiłem pełne rozciąganie.
2015/11/24 – Wczoraj zrobiłem echo serca i założyłem holtera (24 godziny) więc dzisiejszy poranny basen musiałem odpuścić. Oczywiście u Asi byłem po południu co zaowocowało ponad 4 godzinną rehabilitacją ? .
2015/11/25 – Zabieg się nie udał więc można było pójść na basen ?
2015/11/26 – Wizyta u kardiologa, analiza wyników badań i okazało się, że źle nie jest. Mam oczywiście arytmie (o czym doskonale wiedziałem), ale nie jest ona taka groźna i dostałem zgodę na zabieg. Czekam tylko teraz na ustalenie terminu. Po południu ponad 4 godzinna wizyta u Asi. Długo nie musiałem czekać bo w trakcie zajęć dostałem telefon, że czekają na mnie w najbliższy poniedziałek o 15.30 ? .
2015/11/29 – W piątek było wolne, ale w sobotę i niedzielę zrobiłem trening rowerowy. Za każdym razem prawie półtorej godziny oraz pełny zestaw rozciągania. Jutro drugie podejście – oby się udało ? .
2015/11/30 – Nadeszła chwila prawdy! Żeby nie było tak nudno to musiałem oczywiście coś nawywijać ? . A było to tak:
– 15.30 – zameldowaliśmy się z żonką w szpitalu. Dokumentów do wypełnienia było zdecydowanie mniej bo aktualne były te z zeszłego tygodnia więc szybko znaleźliśmy się w pokoju. Przesądny nie jestem, ale na wszelki wypadek poprosiłem o inny pokój niż w zeszłym tygodniu bo tamten był jakiś niefartowny. Pozostało teraz czekać tylko na zaproszenie do sali operacyjnej, ale ta była na razie zajęta. Zrobiła się już 17 i trochę trącało nudą – wcześniejsza operacja się przedłużała i opóźnienie było nieuniknione. W między czasie przyszedł jeszcze anestezjolog i porozmawiał o znieczuleniu – tym razem będę miał takie znieczulenie jak za pierwszym razem czyli w kręgosłup.
– 19.00 – Przyszedł doktor Słynarski z wizytą i poinformował, że chyba nie ma co dalej czekać bo nie ma pewność kiedy zwolni się sala operacyjna. Załamka następne podejście nieudane! No nic umówiliśmy się na następny dzień na 14.00 i już się zacząłem pakować kiedy przyszedł ponownie i zakomunikował, że już kończą i będziemy niedługo operować. Nareszcie ? teraz szybka kąpiel ze specjalnym antybakteryjnym mydełkiem i czekamy na sygnał.
20.00 – Przed 20 byłem już na stole. Idąc na sale spotkała mnie jeszcze bardzo miła niespodzianka – odwiedziła mnie Asia i będzie „osobiście nadzorowała pracę doktora” na sali ? (dzięki Asiu). Humory wszystkim dopisywały, wspominaliśmy zeszłotygodniową wpadkę no i wszyscy mieli polewkę, że się tak boję igieł. Poprosiłem o znieczulenie miejscowe (takie jak dostają dzieci ? ) przy zakładaniu wenflona bo po ostatnim bolała mnie przez tydzień ręka. Tym razem faktycznie było bezboleśnie (przed wkuciem miałem mrożenie ? ) więc puls i kardiogram też był nienaganny. Teraz nadszedł czas na znieczulenie w kręgosłup. Tym razem miałem mieć je podane w pozycji siedzącej (w kwietniu miałem na leżąco) i okazało się to ważne bo trochę bardziej bolało i podczas robienia zastrzyku zemdlało mi się ? – o czym dzielnie tuż przed „wyłączeniem światła” poinformowałem personel. Miny personelu nie widziałem, ale były pewnie bezcenne ? . Szybko wróciłem do żywych i znieczulenie zostało podane na leżąco. Tym razem zadziałało i doktor mógł nareszcie pogrzebać w kolanku. 15 minut i doktor zakończył pracę informując, że wszystko jest super, więzadło jest w idealnym stanie a wycięty fałd maziowy faktycznie przeszkadzał w wyproście (Asi udało się zrobić fotkę tego cholerstwa na pamiątkę). Przed 21 byłem już w pokoju.
Każdy myślał, że już ten pacjent więcej nie nabroi a tu jednak ? , Jak zostałem podłączony do monitora puls spadł do 36 i pojawiła się arytmia. Można było zauważyć przejęcie na twarzy pielęgniarki, która zadzwoniła po lekarza. Za chwile dostałem atropinę i problem zniknął.
2015/12/01 – Rano dostałem pyszne śniadanko (pierwszy posiłek od 24 godzin) a przed południem miałem zmianę opatrunku i wizytę fizjoterapeuty. W domu byłem kilka minut po 11. Muszę przyznać, że spodziewałem się większych problemów z chodzeniem. Spokojnie mogłem chodzić bez kul i bez ortezy mimo tego, że nie minęło nawet 24 godziny od operacji.
Jeżeli mogłem chodzić to o 16 pokazałem się u Asi i zrobiliśmy ponad 2 godzinną rehabilitację. Od razu było widać różnicę w wyproście więc jest wielkie światło w tunelu.
O 18.00 ruszyły zapisy na Ironman 70.3 w Gdyni a mając świadomość, że zaraz zacznę biegać oczywiście zapisałem się natychmiast (zawody będą w sierpniu).
2015/12/02 – Dzień raczej polegał na mrożeniu kolana (zgodnie z zaleceniami) oraz zrobieniu pełnego zestawu rozciągania. Asia twierdziła, że abym zaraz po zabiegu wstrzymał się w domu z ćwiczeniami i robił tylko rozciąganie. Już bym zapomniał, że wieczorem musiałem mieć zastrzyk przeciw zakrzepowy (Clexane) oczywiście zrobiony przez prywatnego pielęgniarza. Nie muszę chyba wszystkim wspominać, że igła w takiej strzykawce jest jak dla konia i jak zwykle stres mnie nie ominął ? .
2015/12/03 – Oj z chęcią biegłem na rehabilitację. Kolano faktycznie „działa” rewelacyjnie, jest ogromna różnica w porównaniu ze stanem przed zabiegiem, ale może najlepiej to wypunktuje:
– Wyprost zdecydowanie się poprawił – brakuje może 1,5 cm, ale to podobno tzw efekt pamięciowy mięśni i Asia na pewno sobie z tym poradzi. Taka poprawa automatycznie przyczyniła się do tego, że praktycznie przestałem kuleć.
– Brak jakiegokolwiek bólu przy próbie maksymalnego wyprostu. Można dociskać ile sił w rękach ?
– Praktycznie brak bólu i sztywności po dłuższym siedzeniu – no może troszkę jest, ale to już chyba bardziej dyskomfort niż ból.
– O poprawie mojej psychy nie muszę chyba wspominać ?
Wieczorem mój osobisty pielęgniarz zmienił mi opatrunki i przy okazji można było zobaczyć jak wygląda szycie.
Wczoraj minęło już 8 miesięcy od rekonstrukcji więc poza ewidentną poprawą (co przed chwilą wypunktowałem) wspomnę tylko, że różnica między łydkami wynosi obecnie 1 cm a uda 2,5 cm.
2015/12/04 – Dzisiaj pierwsza wizyta w Lekmedzie związana ze zmianę opatrunku. 5 minut i wszystko zrobione. Jak zwykle rzeczowo i sympatycznie. Wieczorem oczywiście rozciąganie.