Koło jakie jest każdy widzi – okrągłe i wszędzie go pełno. 🙂  Wynalezione w IV tysiącleciu p.n.e., zostało okrzyknięte jednym z największych wynalazków naszej ludzkości. Obecnie nie robi na nikim wrażenia – występuje praktycznie w każdej dziedzinie naszego życia. Jednak trochę nie dotyczy to triathlonistów, którzy widząc piękne karbonowe koła, ślinią się, wzdychają i rozmyślają jak wyglądałby ich rower na takich kołach i ile czasu można by było, dzięki tym cudom techniki,  urwać na zawodach. Nie dotyczy to oczywiście posiadaczy takowych kółek, ale ja do nich się nie zaliczam, dlatego na widok karbonowych kółek przyklejam się do witryny sklepowej niczym glonojad akwarium. Zawsze trzeba mieć cel, do którego się dąży, dlatego poza Barceloną dołożyłem jeszcze jeden skromny – uzbierać na nowe kółka. Skarbonka już stoi więc kiedyś na pewno się ziści 🙂 . Można by było teraz postawić kropkę i zakończyć ten wpis gdyż praktycznie wszystko zostało napisane – był wstęp, rozwinięcie i krótkie zakończenie. Jednak właśnie teraz zacznie się ta nudniejsza (dla tych co temat rowerów czasowych i aero jest obojętny), bardziej techniczna część wpisu, czyli o tym jak dobrać odpowiednie koła do swoich wymagań, upodobań estetycznych i oczywiście budżetu, którego na takie cuda nigdy nie ma. Jeżeli ktoś spodziewa się tutaj danych z tunelu aerodynamicznego, czy szczegółowej analizy chemicznej karbonu, to niestety się rozczaruje. Napiszę zwyczajnie i prosto o tym co sam dowiedziałem się na temat kół czasowych z internetu i rozmów z użytkownikami oraz sprzedawcami. Zwyczajnie poświęciłem trochę czasu na zrobienie „doktoratu” z tego tematu i postanowiłem zawrzeć to wszystko w jednym krótkim wpisie. Dla ludzi spragnionych głębokiej analizy i szczegółowych testów kół, tekst ten będzie wybrakowany i nieprofesjonalny. Ale taki ma właśnie być – ma pomóc tym co myślą o zakupie kół,a nie interesują się tak bardzo szczegółową budową roweru i nie są etatowymi serwisantami rowerów.

Zacząć chyba należy od samego początku czyli po co nam te cholerne koła? Ano po to, aby być bardziej aero no i wiadomo lans i radość z ich posiadania 😛 . A tak na serio to wszystkie badania pokazują, że aby uzyskiwać najlepsze wyniki najważniejsze (poza wytrenowaniem oczywiście) jest bycie aerodynamicznym, czyli ciąć powietrze jak brzytwa.  W triathlonie aby to osiągnąć najważniejsza jest pozycja na rowerze (dlatego mamy rowery czasowe – no kto to ma to ma 😛 )  a na drugim miejscu (w zależności od źródeł) jest kask lub właśnie koła. Ich specjalna budowa (czyli m.in. tzw stożek – o tym za chwilkę) powodują, że są bardzo opływowe a karbon, z którego są wykonane powoduje, że są sztywniejsze i niewiele ważą. To tak pokrótce aby nie wchodzić w szczegóły, których sam nie do końca ogarniam (ale do niczego nie są mi one potrzebne) i które nie są za bardzo ciekawe 🙂 .

Niektórzy zadają mi pytanie  – po co mi w ogóle koła karbonowe, jeżeli nie posiadam roweru czasowego a zwykłą aluminiową szosę przerobioną na czasówkę? Poprzez przerobioną rozumiem dodanie lemondki (takiej dodatkowej kierownicy czasowej) oraz zrobienie profesjonalnego fittingu (ustawienie idealnej pozycji kolarza do roweru). Odpowiedź jest prosta – nie mam kasy na rower czasowy, a koła zawsze można do niego przełożyć jak kiedyś uzbieram na taką maszynę (już buduje dużą skarbonkę 😉 ). Poza tym sama świadomość jazdy na karbonach doda mi zapewne kilka km/h 😛 . W końcu odpowiednie nastawienie psychiczne to podstawa w sporcie.

Jak już wiemy do czego służą nam te nasze kółka to zanim podjąłem decyzję o zbieraniu kasy na te cuda zadałem sobie jeszcze kilka dodatkowych pytań. Jaki rodzaj kół będę potrzebował? Gdzie chciałbym je kupić? Jaki mi będzie potrzebny na to budżet? Zanim przejdziemy do odpowiedzi na te pytania, wypadałoby podać kilka krótkich definicji niektórych pojęć jakie są tutaj używane.

Koła aluminiowe – są zdecydowanie bardziej wytrzymałe i są przede wszystkim duuuużo tańsze. Niestety cięższe i mniej sztywne oraz co najważniejsze brak jest możliwości użycia stożków. Często spotykane jest, że aluminiowe koła używane są na treningu a na zawody zakładamy włókno węglowe.

Koła karbonowe (włókno węglowe) – podstawową ich wadą jest cena i to, że są bardziej delikatne czyli bardziej podatne na uszkodzenia mechaniczne (uwaga na dziury w drodze). Dodatkowo podczas deszczu dużo słabiej się na nich hamuje – mimo, że do takich kół stosujemy specjalne klocki hamulcowe to i tak powierzchnia karbonowa utrudnia hamowanie kiedy koła są mokre. Reszta to już same zalety – są lekkie, sztywne i możemy w nich zastosować różne wymiary profili (stożków), które są podstawą lepszej aerodynamiki.

Koła hybrydowe – połączenie kół aluminiowych i karbonu. W takich kołach obręcz jest aluminiowa z opcją różnych karbonowych profili. W takich kołach hamowanie mamy perfekcyjne, są mniej podatne na uszkodzenia mechaniczne a dzięki zastosowanym stożkom są aerodynamiczne. Ważą trochę więcej niż koła karbonowe.

Stożki (profile) – czyli to o co tu walczymy. Stożek to taki”większy rant koła” zrobiony z włókna węglowego. Występuje w przeróżnych rozmiarach a w triathlonie dominują rozmiary takie jak 50 mm, 80 mm no i oczywiście dysk. Nie wchodząc w annały aerodynamiki generalnie zasada jest taka, że im większy stożek tym koło bardziej aerodynamiczne, ale bardziej podatne na podmuchy wiatru. Ze względu na to iż cały ciężar kolarza jest rozłożony bardziej na tylne koło, jest ono automatycznie mniej podatne na wiatr niż koło przednie.  Dlatego też zawodowcy mają kilka kompletów i dobierają wielkość profilów do aktualnej pogody i trasy zawodów.

 

Opona czy szytka – rozważania kolarzy co do wyższości jednego nad drugim trwają po dziś dzień i pewnie każdy zwolennik swojej teorii miałby tutaj rację. Hmm… najpierw o oponie, ale co tu można o niej napisać. Kawał gumy zakładanej na obręcz z dętką w środku i tyle. W teorii (i trochę praktyce) jest tak, że ma większe opory toczenia, pompujemy na mniejszą ilość barów (czyli nie jest taka twarda jak szytka) i przede wszystkim jest mniej pro ;). Zaletą jest jednak większy komfort (można obecnie kupić szersze opony do szosy) oraz to, że w razie przebicia wymieniamy dętkę i jedziemy dalej. Dodatkową zaletą jest cena – ja osobiście jeżdżę na oponach Continental Grand Prix 4000 II s. Są to opony z górnej półki i kosztują w okolicach 160 zł /sztuka natomiast za takie same szytki trzeba już zapłacić 360 zł za sztukę! Automatycznie przeszliśmy na szytki – no cóż jest  to po prostu zaszyta dętka w oponie. Nie ma dostępu do dętki więc szytka przyklejana jest bezpośrednio do obręczy. Zawsze było to robione za pomocą kleju (co trwało mnóstwo czasu), ale ostatnio pojawiły się specjalne taśmy, za pomocą których przyklejamy szytkę bezpośrednio do obręczy. Przeciwnie do opony (choć to też się już zmienia), szytkę napompujemy do 11 atmosfer, będzie miała mniejsze opory toczenia czyli będzie szybsza. Przy złapaniu kapcia wyścig się dla nas kończy, ale dla tych co walczą o każdą sekundę i tak nie ma to znaczenia czy ma szanse ją naprawić czy też nie. Kilka minut na wymianę dętki to dla nich też koniec wyścigu. Wybór należy do Ciebie 🙂

Już wiemy co to szytka, karbon i stożek więc możemy przejść do ostatnich pytań:

Jaki rodzaj kół będę potrzebował?

Tutaj zasada jest dosyć prosta – im większy stożek tym koło jest teoretycznie bardziej aero. Niestety im większy stożek tym koło jest bardziej podatne na wiatr, a zwłaszcza koło przednie. Dlatego często spotykamy rowery czasowe z pełnymi kołami z tyłu (czyli dyski), ale z przodu już ze stożkami – powód jest bardzo prosty – jakby założyć z przodu dysk to przy niedużym wietrze, gościa by zwyczajnie zdmuchnęło z trasy. Dysk jest również cięższy i nadaje się bardziej na płaskie trasy. Po przeczytaniu wielu tekstów, rozmowach z użytkownikami i sprzedawcami zdecydowałem się na układ w okolicach 50-60 mm z przodu i około 80 mm z tyłu (mówimy oczywiście o wysokości stożka).

Gdzie chciałbym je kupić?

Jak już wiedziałem co bym chciał mieć, czas nadszedł na poszukanie dobrego źródła. W modzie jest teraz ściągnie wszystkiego bezpośrednio z Chin, ale ja od początku kategorycznie nie chciałem tego robić. Oczywiście cena jest kusząca, ale gwarancja praktycznie żadna, a co najważniejsze jakość niewiadoma. Producent chiński naklei nalepki dowolnego producenta kół, ale czy to czyni je lepszymi? Zapewne znajdzie się mnóstwo osób korzystających z tej magicznej chińskiej wyszukiwarki i pewnie też jeżdżą na takich kołach i nic im nie jest, ale to żaden dla mnie dowód. Niewiadomej jakości to mogę sobie kupić koszulkę, która jak będzie kiepska to wyrzucę, ale nie koła od których zależy moje bezpieczeństwo. Takie mam podejście i już – jak mnie nie będzie stać na zakup kół w sklepie lub z pewnego źródła to zwyczajnie ich nie będę miał. Czyli Chiny odpadły, więc czas na drugą opcję czyli analizę importerów i dystrybutorów światowych marek (takich jak legendarny ZIPP czy Corima, Fast Forward, Cosmic, itp. ). Analiza była szybka i rzeczowa – nawet jakby mieli mega promocję to zwyczajnie mnie na nie nie stać. Wprowadziłem więc opcję trzecią czyli opcję krajową, a więc najbardziej patriotyczną i pewąa pod względem gwarancji i ewentualnego serwisu. W Polsce udało mi się znaleźć cztery firmy oferujące koła karbonowe pod swoją własną marką. Trzy z nich importuje większość części z Chin (koła składa na miejscu w Polsce), a jedna firma ma produkcję w kraju więc koła są typowo „made in Poland”. No to lecimy po kolei – kolejność wynika z chronologii czyli w takiej kolejności dowiadywałem się o tych firmach i się z nimi kontaktowałem.

No limited – Polska firma z Podkarpackiego, importuje części z Chin i składa koła na miejscu. Ma dosyć szeroki asortyment kół, zarówno pod szytke jak i oponę. Tutaj wybór padł na zestaw Race 60/88 (przód/tył). Do zestawu standardowo dodają klocki i zaciski, gwarancja 2 lata. Waga zestawu pod szytke to 1560 gr a cena 3666 zł.

Vinci – Podobnie jak pierwsza firma, importuje komponenty z Chin a montaż odbywa się w kraju. Siedzibę mają w Toruniu. Posiada trzy serie kół (pod szytke i oponę) – w moim przypadku wybór padł na serię RAPID (pozostałe dwie serie miały ceny kosmosowe) w rozmiarze 56/88. Warunki praktycznie identyczne jak pozostali. Waga zestawu pod szytke to 1434 gr a cena 3550 zł.

Jagu – Tak jak reszta, importuje komponenty z Chin i składa sama koła w Łodzi. Dosyć szeroki asortyment kół pod szytkę i oponę. Po dyskusjach ze sprzedawcą „wybrałem” model w rozmiarze 55/80. Poza takimi samymi warunkami zaoferowali dodatkowo jeden pokrowiec (na dwa koła). Waga zestawu pod szytkę to 1375 gr a cena 3500 zł.

Innych firm nie znalazłem, więc wstępnie zdecydowałem się (nie kupić lecz zbierać kasę) na Jagu. Zdecydowało kilka czynników – rozmowa ze sprzedawcą, cena (pokrowiec w cenie), waga (najlżejszy zestaw). Ze względu na to, iż czas mnie nie gonił postanowiłem jeszcze pogrzebać po necie. Jakoś nie byłem przekonany czy to w 100% dobry wybór. Przypadkowo natknąłem się na fotki polskich uczestników Ironmana w RPA i wszyscy mieli rowery na kołach firmy Ron. Pierwszy raz zetknąłem się z tą marką i nawet nie wiedziałem czy to Polska firma. Zacząłem poszukiwania choć jako, że na fotach byli mocni zawodnicy spodziewałem się, że i koła mają mocne i drogie. Ale co tam, należało sprawdzić źródło. Okazało się, że to całkowicie Polska manufaktura i wszystkie koła produkowane są na miejscu (importują tylko takie akcesoria jak np. piasty). Do 2016 roku robili tylko dyski, ale rok temu dodali do oferty koła. Co ciekawe oferują tylko w wersji pod oponę gdyż jak twierdzą taki jest trend w świecie kolarskim (nawet nie chce mi się w to zagłębiać). Dodatkowo koła jakie produkują to hybrydy czyli obręcz jest aluminiowa, ale reszta oczywiście z włókna węglowego. Tak jak już pisałem zaletą takiego rozwiązania jest lepsza wytrzymałość kół, lepsze hamowanie (klocki stykają się z powierzchnią aluminiową a nie karbonową), brak konieczności wymiany klocków na specjalne (do karbonu). Wady też oczywiście ma – głównie waga – zestaw 62/86 waży 2050 gr (wersja pod oponę). Już trochę podsumowując w końcu zdecydowałem się właśnie na koła tej firmy, a dlaczego? Będę je używał również na treningach, a drogi nasze jakie są każdy wie. Nie jestem dobrym kolarzem więc wolę czuć się bezpiecznie i mieć dobre hamulce w warunkach deszczowych. Poza tym chyba zostanę przy oponie – jest zdecydowanie tańsza. Przekonuje mnie też całkowicie produkcja Polska, czyli ewentualnie serwis gwarancyjny i pogwarancyjny jest zapewniony. Za zestaw 62/86 dostałem cenę 3400 zł, a dodatkowo w bonusie może i jakaś torba na te koła się znajdzie 😉 . Dodatkowo są one w kilku wersjach kolorystycznych, więc żona będzie miała duży wpływ na wybór ostatecznego modelu 😉 .

RON WHEELS – nadchodzę (kiedyś) 🙂

 

Oczywiście z góry przepraszam za zapewne mnóstwo błędów technicznych, ale napisałem to co udało mi się dowiedzieć o kołach szosowych. Ciężko było wszystko weryfikować, ale mam nadzieję, że komuś przybliżyłem nieco temat.

Źródło:

Wykorzystane zdjęcia pochodzą ze stron internetowych:

  • www.jagu-wheels.com
  • www.no-limited.pl
  • www.vinci-wheels.com
  • www.i-ron.pl/