Nadszedł czas na na lokalne ściganie czyli  IRONMAN 5150 przybył jak co roku do Warszawy. Zapowiadało się ostre ściganie na dystansie olimpijskim i nie ukrywam, że chciałem się tutaj sprawdzić i liczyłem na poprawę wyników. Poprzednio startowałem tutaj w 2016 roku, więc wyniki gorsze lub równe nie wchodziły w grę. Impreza jak zawsze przyciągnęła czołówkę triwariatów z całej Polski. Poza trasą biegową i lokalizacją T2 nie wiele się zmieniło. Pływanie rozpoczynaliśmy z plaży na wschodnim brzegu Zalewu Zegrzyńskiego, potem rower do Warszawy i tam w okolicach Centrum Kopernika zostawialiśmy nasze maszyny i robiliśmy dwie pięciokilometrowe pętle w okolicy bulwarów. Zawody odbywały się w niedzielę (2018/06/10), ale w sobotę przed południem już były pierwsze atrakcje. W zawodach biegowych organizowanych dla juniorów wziął udział mój młodszy syn Kuba. Do przebiegnięcia miał 1800 metrów z metą na słynnym czerwonym ajronmenowym dywanie. Poradził sobie znakomicie i może  pójdzie w ślady Taty i kiedyś na mecie zawiśnie na jego szyi medal IM :). Brawo Kuba!!!

Kuba na mecie – BRAWO!!!

Bieganko Kuby połączyliśmy z odbiorem pakietów i wizytą w strefie T1. Na tych zawodach obowiązywał system workowy, więc trzeba było zostawić rzeczy niezbędne na bieganie w specjalnym worku do tego przeznaczonym.

Worek już na mnie czeka 🙂

Następnie czekał nas kurs do Zegrza gdzie musieliśmy wstawić rower do strefy zmian i powiesić worek z rzeczami rowerowymi. Tu godzinka, tam godzinka i cały dzień zleciał. Na miejscu czuło się już fajną energię i klimat zdrowej rywalizacji. Zostawiłem rower na wieszaku, spuściłem powietrze z kół (żar lejący się z nieba mógł rozsadzić oponę), powiesiłem worek i pokazałem Kubie o co chodzi w strefie zmian. Na wyjeździe oczywiście korek, więc w domu byliśmy dopiero późnym popołudniem. W niedzielę pobudka o 5:00, ponieważ z Triclubową ekipą byłem umówiony na 6:45 rano na Żoliborzu. Krzysiek zorganizował transport busem do Zegrza za co wielkie dzięki 🙂 .

Tribus gotowy do odjazdu 🙂

Brzmi to trochę jakby na miejsce zbiórki jechało się ponad godzinę, ale w rzeczywistości potrzebowałem 15 minut. Wobec tego dlaczego wstałem o 5:00? Wszyscy byli o czasie i nasz prywatny autobus mógł wyruszyć o czasie. Dodam tylko, że reszta ekipy jechała drugim Tri busem, więc ogólnie było nas sporo. Na miejscu od razu poszliśmy do strefy, uzupełniliśmy bidony, dopompowaliśmy koła i pozostało czekać na start. Przed startem chwilę pobiegaliśmy i zdążyliśmy jeszcze nawet dogrzać się w wodzie. Oczywiście nie mogło zabraknąć klubowej foty – na szczęście udało nam się jakoś zmieścić w kadrze 😉 .

W klubie siła – TRICLUB 🙂

Dokładnie o 9:10 rozpoczął się rolling start czyli start z plaży polegający na puszczaniu 7 zawodników co dziesięć sekund. Start już dość popularny, zwłaszcza przy zawodach pod szyldem IRONMAN. Pierwsze 100 metrów polegał bardziej na bieganiu niż na pływaniu, ale w końcu udało się dotrzeć do takiej głębokości wody, że można było spokojnie płynąć. Dzięki systemowi rolling start nie było „pralki” i można było spokojnie znaleźć swój tor. Pierwsze setki płynąłem spokojnie by już przed nawrotem zdecydowanie przyśpieszyć. Wydawało mi się, że wiele więcej z tego pływania już bym nie wyciągnął, no może pierwszą połowę mógłbym żwawiej rozpocząć 😉 . Wyszedłem z wody po 26:27 sekundach co dało mi tempo 1:46 na kilometr. Regularne chodzenie na basen chyba przyniosło jakiś efekt. Czas o prawie trzy minuty lepszy niż dwa lata temu na tej samej trasie 🙂 . W strefie dość szybko się przebrałem i nawet trafiłem dobrze po rower. Tak mi się jednak tylko wydawało  🙁 . Nie wiem co ja robię źle, że najszybszy miał zmianę o ponad minutę szybszą ode mnie. No nic, wybiegłem z rowerem, sprawnie wskoczyłem i ogień do przodu. Trasa rowerowa na tych zawodach jest chyba jedną z moich ulubionych. Jedzie się szybko i w miarę płasko. Dodatkowo trafił mi się zawodnik przede mną, który jechał idealnie moim tempem. Trzymałem się go (w dozwolonej odległości oczywiście) przez całą trasę i jak tylko mi się oddalał  to nabierałem sił by go podgonić. Robiło się coraz cieplej i trzeba było koniecznie jeść i pić zgodnie z planem. Wypiłem po drodze 1,25 ltr izotoniku i zjadłem trzy żele. Ostatni tuż przed metą, tak aby zadziałał na bieganiu. Do strefy dojechałem w czasie 01:04:35 co dało mi średnią prędkość 37,4 km/h przy średnich 244 Watach. Chyba bym tu więcej nie wykręcił, chociaż kto wie 😉 . Miejsce na mój rower dokładnie obejrzeliśmy z Kubą w sobotę, więc trafiłem bezbłędnie.

Tylko zostawię worek i biegnę dalej 😉

Też niby się streszczałem, ale najlepsi mieli zmianę o ponad 40 sekund szybszą. Muszę poćwiczyć zakładanie skarpetek i butów na czas bo zaczyna mnie to irytować. Zrobiła się już prawie jedenasta i zaczynały się tropiki. Było grubo ponad 30 stopni, więc biegli tylko Ci co dbali o nawodnienie. Mieliśmy dwie pętle do przebiegnięcia. Najpierw kawałek po bulwarach, potem mostem na część praską i powrót na bulwary. Zaraz na początku pętli pojawili się moi kibice – Kasia z Kubą gorąco dopingowali a za chwilę triclubowicze zdzierali gardła na nasz widok. Zawsze to miłe, wspierające, motywujące i bardzo oczywiście dziękuję, że chcieliście stać w tym upale i czekać aż łaskawie do Was przybiegniemy 🙂 . Na pierwszej pętli minął mnie Łukasz, który w bonusie dostał wielkiego pęcherza na stopie. Komfortowo mu nie było, ale i tak nie przeszkodziło mu to w wygraniu swojej kategorii i zajęcia 10 miejsca w generalce – Gratulacje Łukasz 🙂 .

 Foto: kiwiportal.pl, Joanna Włoch

Było naprawdę gorąco. Na każdym bufecie (czyli co 2,5 km) brałem izo do napicia i wodę do polania (gąbkę również). W międzyczasie zużyłem jeszcze ostatniego żela, którego miałem przygotowanego w worku. W rezultacie te 10 km zrobiłem w czasie 46:19 co okazało się trochę gorszym wynikiem niż dwa lata temu. Tego jednak nie można porównać, bo trasa biegowa została całkowicie zmieniona a i temperatura się różniła. Całość skończyłem w 2:22:30 co dało mi 127 miejsce (na 1121 startujących) oraz 13 w kategorii wiekowej (na 148 osób). Wynik bardzo fajny i dodatkowo poprawiona życiówka o prawie 8 minut. Nie mam co narzekać – zawody mi się podobały, z wyniku jestem zadowolony, ogólnie było superowo. Jedynie firma od pomiaru czasu trochę popsuła dobre wrażenie zawodów. Coś im im się popieprzyło z czujnikami na starcie pływania i na końcu miałem 3 minuty różnicy między zegarkiem a wynikiem końcowym podanym przez organizatora. Niby po mojej reklamacji tłumaczyli się i skorygowali czas, ale zapewne nie wszyscy reklamowali i takie rzeczy nie powinny mieć miejsca przy na zawodach takiej marki. Organizator też nabrał wody w usta co za dobrze o nim nie świadczy – trudno czasami przyjąć porażkę na klatę i zwyczajnie wszystkich przeprosić. Nie zmieniło to jednak mojej ogólnej opinii o tych zawodach. Jak już trochę ochłonąłem zrobiłem sobie fotę z moimi chłopakami. Damian ze swoją ekipą zabezpieczał medycznie trasę biegową 🙂 .

Moje dwa szczęścia 🙂

 Po zawodach organizator zapewnił smaczny makaron i zimniutkie piwko bezalkoholowe a w strefie finishera masaż lodem – brawo!

Zdrowie kibiców 🙂

23 czerwca Mistrzostwa Polski na dystansie sprinterskim w Suszu – będę walczył!!! – Trzymajcie się 🙂

Źródło: kiwiportal.pl, Joanna Włoch, Triclub, archiwum własne